Optymizm Jerome’a Powella w kwestii perspektyw amerykańskiej gospodarki i idące w ślad za tym przekonanie o słuszności kontynuowania obecnej linii w polityce pieniężnej, nie spowodowały poważniejszej reakcji na rynkach finansowych, a w każdym razie nie zanotowano reakcji negatywnych. Wszystko wskazuje na to, że inwestorzy są w dużym stopniu pogodzeni z tym, że czekają nas w tym roku jeszcze dwie podwyżki stóp procentowych. Uspakajająco mogły natomiast zabrzmieć deklaracje szefa Fed w kwestii tempa redukowania sumy bilansowej amerykańskiego banku centralnego. W każdym razie umocnienie się dolara nie było na tyle znaczące, by wywołać obawy na rynkach wschodzących i nie wydaje się by miało znacząco pogorszyć nastroje, o ile w ogóle będzie kontynuowane. Słowa Powella niemal bez echa przeszły na rynku długu, gdzie rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych spokojnie trzymała się na poziomie 2,86 proc. Indeksy na nowojorskim parkiecie kontynuowały ruch w górę, co wskazuje że gracze dobrą kondycję gospodarki przedkładają nad mgliste na razie zagrożenia, mogące płynąć z wyższego kosztu pieniądza. Wychodzą ze słusznego prawdopodobnie przekonania, że skoro dotychczasowa seria podwyżek stóp procentowych nie osłabiła dynamiki wzrostu gospodarczego, to nie zahamuje go także w najbliższej przyszłości.
Z naszego punktu widzenia najbardziej optymistyczne jest to, że ze spokojem, a nawet optymizmem wystąpienie szefa Fed przyjęte zostało na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets tuż po jego wygłoszeniu zyskał 0,7 proc., a w środę poddał się jedynie niewielkiej korekcie. Nastrojów na warszawskim parkiecie co prawda to nie poprawiło, ale też nie sprowokowało do wyprzedaży. Wakacyjna aktywność handlu nie wróży na razie większych emocji, ale w takich warunkach można przynajmniej spokojnie myśleć o uzupełnieniu lub rekonstrukcji portfela.