Notowania złota zdążyły już przyzwyczaić inwestorów do kolejnych historycznych rekordów, jednak w ostatnich dniach doszło do spektakularnego pokonania psychologicznej bariery 4000 dolarów za uncję (maksimum ze środowego przedpołudnia to 4039 dolarów). Od początku roku kruszec podrożał już o prawie 54 proc., a trzeba mieć na względzie, że i ubiegły rok był bardzo udany. Co więcej, prognozy wciąż idą w górę, od najskromniejszej zakładającej 4300 dolarów na koniec przyszłego roku, po te mówiące nawet o 4900 dolarów. Notowaniom sprzyja luzowanie polityki pieniężnej przez Fed i ”zamknięcie” rządu Stanów Zjednoczonych związane z kłopotami z uchwaleniem budżetu. Co ciekawe, złoto bije rekordy mimo umacniania się amerykańskiej waluty, trwającego od połowy września.

Amerykańskie kłopoty budżetowe nie martwią inwestorów giełdowych. Indeksy na Wall Street również biją rekordy, mimo bardzo już wyśrubowanych wycen akcji. Hossa trwa głównie dzięki boomowi na walory spółek mających cokolwiek wspólnego ze sztuczną inteligencją. Bykom pomaga także brak większych zagrożeń dla amerykańskiej gospodarki i polityka monetarna. Śladów korekty na razie nie widać, a S&P500 od początku roku wzrósł o „skromne” 14 proc., co może wskazywać na potencjał do kontynuacji zwyżki.

Na warszawskim parkiecie trwa odrabianie strat po sierpniowej korekcie. Trzeba przyznać, że idzie to dość mozolnie, co jednak nie powinno stanowić powodu do niepokoju. Obroty utrzymują się wciąż na bardzo przyzwoitym poziomie. Od pewnego czasu widoczna jest wyraźna korelacja naszych indeksów z głównym wskaźnikiem giełdy niemieckiej.