Ostatnie dni przyniosły ponowne nasilenie negatywnych dla rynków finansowych czynników. Przedłużające się „zamknięcie” amerykańskiego rządu, narastające prawdopodobieństwo czarnego scenariusza w kwestii Brexitu wobec utrzymującego się politycznego kryzysu w Wielkiej Brytanii, wzrost napięcia między USA a Turcją, fatalne dane o chińskim handlu zagranicznym, czy wreszcie kolejne słabe prognozy dla światowej gospodarki, to zestaw który byłby w stanie „powalić byka”. Tymczasem początek tygodnia, choć z przewagą spadków, okazał się wcale nie tak dramatyczny.
Indeksy na głównych parkietach zniżkowały ostatecznie po kilka dziesiątych procent, co należy uznać za niewielką korektę trwającej od początku roku wzrostowej tendencji. Bezpieczne przystanie nie przeżywają szturmu inwestorów, choć trzymają się nieźle. Warto o nich pamiętać, budując rezerwę na gorsze czasy, ale też nie ma powodów, by rezygnować przedwcześnie z szans na wyższe zyski z ryzykownych aktywów. Po pierwsze, niektóre z głównych zagrożeń mogą wkrótce stracić na znaczeniu, a pozytywne zaskoczenia torować drogę do kontynuacji wzrostów. Po drugie, przekonanie o spowolnieniu w globalnej gospodarce jest wystarczająco powszechne, by nie stanowić zaskoczenia, a więc i nie stać się powodem paniki. Po trzecie, perspektywa recesji jest na tyle odległa i niepewna, że na razie jest zbyt wcześnie, by rynki zaczęły już teraz taki scenariusz dyskontować. Z faktu, że nikt nie spodziewa się, że w 2019 roku na rynkach będzie łatwo, można wyciągnąć raczej optymistyczne wnioski.