Wraz z pojawieniem się dobrych informacji w kwestii szczepionek na koronawirusa, na światowych giełdach zaczął się spory ruch. Obserwowane od tego momentu przegrupowanie, polegające na zdecydowanym preferowaniu spółek tradycyjnej ekonomii, kosztem spadkowej korekty firm technologicznych, w naszych warunkach wygląda nieco inaczej. Perspektywa pokonania pandemii poderwała oczywiście mocno w górę akcje CCC i LPP i sprowadziła niemal 20 proc. spadkową korektę na walory Allegro, będące najnowszą gwiazdą warszawskiego parkietu. Po 20-30 proc. zyskują też od początku listopada papiery naszych rafinerii, a także KGHM. Te zjawiska można z łatwością interpretować z punktu widzenia zbliżającego się pokonania pandemii i perspektywy poprawy koniunktury gospodarczej. Jednak tym, co odróżnia warszawską giełdę od światowych parkietów, jest spektakularna zwyżka notowań akcji instytucji finansowych. Co prawda one również z pewnością skorzystają polepszenia sytuacji firm, ale nie znikną tak szybko bariery ograniczające zdolność banków do generowania zysków, a powrót do rentowności sprzed zaledwie kilku lat wydaje się wręcz niemożliwy. Problemy niskich stóp procentowych, kredytów frankowych, odpisów na zagrożone zobowiązania firm i konsumentów będą bankom towarzyszyły jeszcze przez dłuższy czas. Tym bardziej zastanawia potężna zwyżka notowań bankowych walorów. Akcje Aliora od początku listopada drożeją o niemal 53 proc., papiery Santandera drożeją o ponad 45 proc., walory PKO BP idą w górę o ponad 41 proc., a Pekao SA o 36 proc. Z jednej strony tę wyjątkowo silną dynamikę wzrostów można tłumaczyć skalą wcześniejszej przeceny, ale z drugiej można też upatrywać w niej wyraźnych sygnałów pozytywnego przełomu. Przy tym warto pamiętać o dość dobrze historycznie udokumentowane zasadzie, że w Warszawie nie ma hossy bez banków. Wydaje się ona sprawdzać, nawet wbrew mocnym spadkom notowań akcji Allegro.