Mimo sporej dynamiki trwającej od końca czerwca wzrostowej fali oraz niezbyt sprzyjających okoliczności zewnętrznych, główne indeksy warszawskiego parkietu utrzymują się na wysokich poziomach, a próby korygowania rajdu przyjmują na razie bardzo łagodną formę. WIG20 pozostaje powyżej 2300 punktów, a WIG nie schodzi poniżej 60 tys. punktów. Biorąc pod uwagę kolejne zapowiedzi amerykańskiej administracji, dotyczące znaczącego zwiększenia zarówno puli chińskich towarów mających podlegać ograniczeniom celnym do 200 mld dolarów, jak i zdecydowane podwyższenie planowanej stawki z pierwotnie zapowiadanych 10 do 25 proc., a także umocnienie się dolara, można się spodziewać nieco większej korekty spadkowej, w ślad za prawdopodobnym pogorszeniem się nastrojów na światowych rynkach finansowych. Jest jednak szansa, że sytuacja na naszym parkiecie nie ulegnie znaczącemu pogorszeniu, a w każdym razie nie na tyle, by zanegowane zostały pozytywne sygnały z ostatnich tygodni. Warto zwrócić uwagę że indeks naszych największych spółek zachowywał się w lipcu zdecydowanie lepiej niż większość światowych wskaźników giełdowych, z MSCI Emerging Markets włącznie. Ten ostatni wzrósł w lipcu o 3,5 proc., zaś wartość WIG20 wyrażona w dolarach zwiększyła się o 10,5 proc., a więc trzykrotnie bardziej dynamicznie. Tak duża dysproporcja to raczej nie przypadek i prawdopodobnie ma ona jakieś uzasadnienie. Jednym z powodów może być systematycznie potwierdzana bardzo dobra kondycja polskiej gospodarki i stanu finansów państwa. Niewykluczone również, że w ostatnich tygodniach mieśmy do czynienia z wyczerpaniem się presji podażowej na akcje warszawskich dużych spółek ze strony części funduszy operujących na rynkach wschodzących, które dokonały już dostosowania swoich portfeli do mającego nastąpić we wrześniu przekwalifikowania naszej giełdy do grona rynków rozwiniętych w klasyfikacji FTSE Russell.