Przez większą część roku amerykańska giełda wyróżniała się na tle większości światowych parkietów siłą, a jeszcze niemal do końca października nowojorskie indeksy znajdowały się nad kreską. Wydawało się, że końcówka roku będzie sprzyjać bykom, dzięki chęci podtrzymania dobrych nastrojów i „dowiezienia” przyzwoitego wyniku przez zarządzających funduszami. Tymczasem właśnie w ostatnich tygodniach sytuacja uległa pogorszeniu, a głębokość spadkowej korekty zaczyna chwiać wiarą w kontynuację hossy. O nerwowości świadczą niedawne sesje, w trakcie których indeksy traciły po 2-3 proc. Podobnie było w poniedziałek, gdy w ciągu dnia S&P500 zniżkował o prawie 2 proc., schodząc poniżej 2600 punktów i testując tegoroczne dołki. Na koniec handlu indeks wyszedł jednak na plus, a takie zachowanie można uznać za sygnał do obrony pozycji i zainicjowania przynajmniej krótkoterminowej zwyżki. Do końca roku czasu jest już niewiele, a patrząc w nieco dłuższym horyzoncie, na razie najpoważniejsze czynniki ryzyka, takie jak amerykańsko-chińska wojna handlowa, zostały przynajmniej oddalone. Istotne znaczenie dla sytuacji na rynkach finansowych może mieć przyszłotygodniowe posiedzenie Fed. Podwyżka stóp jest niemal pewna, ale inwestorzy będą wsłuchiwać się w sygnały dotyczące zamiarów rezerwy federalnej na przyszły rok.