Najbliższe dni to okres oczekiwania na pakiet ważnych danych makroekonomicznych i istotnych wydarzeń, jakie czekają nas pod koniec tygodnia. To dla inwestorów poważny test nerwowej odporności, bo przy takiej kumulacji wiele się może wydarzyć. Na razie pomaga im Donald Trump, deklarując że oczekuje rychłego porozumienia z Chinami, ale to nie pierwsza tego typu wypowiedź i rynki chciałyby wreszcie doczekać się konkretów. W najbliższy czwartek poznamy wyniki chińskiego handlu zagranicznego za styczeń i wartość udzielonych kredytów oraz wstępne szacunki dynamiki PKB za czwarty kwartał ubiegłego roku w Japonii, Niemczech i strefie euro. Można uznać, że większość niepokojących sygnałów została już zdyskontowana i jeśli nie będzie negatywnych niespodzianek, publikacje te nie powinny spowodować wielkich perturbacji, choć raczej nastrojów nie poprawią. Niewiadomą pozostaje reakcja na kolejne głosowanie w Izbie Gmin w sprawie Brexitu, które także może się odbyć w tym tygodniu. Premier Theresa May zapowiedziała, że w czwartek przedstawi projekt kompromisowej uchwały, jednak najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się kontynuacja patowej sytuacji na brytyjskiej scenie politycznej i prośba o przedłużenie terminu negocjacji warunków umowy. Problem w tym, że cierpliwość Unii Europejskiej już się w tej kwestii wyczerpała, a wkrótce tak samo mogą zareagować inwestorzy. W piątek z kolei mija termin podjęcia decyzji w sprawie amerykańskiego budżetu. Brak porozumienia w kwestii budowy muru na granicy z Meksykiem, czy szerzej, rozwiązania problemu nielegalnych imigrantów, może skutkować ponownym zawieszeniem działalności administracji USA. Jeśli inwestorzy wytrzymają to napięcie, będzie można z większym optymizmem patrzeć na rynkowe perspektywy, tym bardziej, jeśli rzeczywiście doszłoby do jakiegoś kompromisu między Chinami a USA.