W zestawie rynkowych czynników ryzyka, do których należą wysoka inflacja i zwrot w polityce pieniężnej banków centralnych, wojna w Ukrainie, wciąż nawracająca pandemia, istotną rolę odgrywają również notowania dolara. Kurs euro względem amerykańskiej waluty tylko w pierwszej połowie tygodnia zniżkował o 2,5 proc. i w czwartek rano znalazł się na poziomie najniższym od stycznia 2017 r., czyli od ponad pięciu lat. Indeks dolara wobec głównych walut świata rósł w ostatnich dniach o ponad 2 proc. i jest najwyżej od czasu największego szoku związanego z pandemią, czyli od marca 2020 r., ale wówczas był to skok krótkotrwały. Wcześniej, z nieco dłuższym okresem dużej siły dolara i mocną tendencją wzrostową, mieliśmy do czynienia także pięć lat temu. Obecna tendencja jest również silna i długotrwała. Podobnie jest z kursem dolara względem złotego. Po krótkiej korekcie ponownie znalazł się n najwyżej od prawie dwudziestu lat. Okresy tak znaczącej siły amerykańskiej waluty zwykle nie są korzystne dla koniunktury na rynkach akcji, w szczególności na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Makets zbliża się do marcowego dołka, który znajduje się na poziomie najniższym od prawie dwóch lat, a tendencja spadkowa tego wskaźnika trwa od dwunastu miesięcy. Bardzo podobnie jest w przypadku indeksów warszawskiego parkietu, które tracą na wartości od jesieni ubiegłego roku. W tym czasie WIG stracił 22 proc., czyli teoretycznie znalazł się w obszarze bessy. Do globalnych czynników, w tym mocnego dolara, dochodzą ciągle istotne wpływy lokalnych decyzji, czego najlepszym i najnowszym przykładem są zamiary rządu względem polskiego sektora bankowego, a nawet zasad funkcjonowania naszego rynku finansowego. Nieustannie jednak należy mieć na uwadze, że część inwestorów z powodu niekorzystnych tendencji na giełdzie ponosi straty, ale dla części takie sytuacje są traktowane jako bardzo dobra okazja do zakupów przecenionych akcji.