Początek marca stoi pod znakiem rozbieżnych tendencji na giełdach. Na parkiecie nowojorskim indeksy zniżkują, zapowiadając możliwość pojawienia się nieco głębszej realizacji zysków. Po pierwsze, jest co realizować, a po drugie, obawy przed spowolnieniem amerykańskiej gospodarki nie mogą być bez końca przez inwestorów ignorowane. Co prawda najnowsze prognozy OECD w przypadku Stanów Zjednoczonych są dość optymistyczne, ale zakładają jednak obniżenie tempa wzrostu PKB w tym roku do 2,6 proc., a w 2020 r. do 2,2 proc. S&P500 w ciągu ostatnich trzech sesji stracił nieco ponad 1 proc., po nieudanej próbie trwałego przekroczenia 2800 punktów. W tym samym czasie w przeciwnym kierunku idzie indeks rynków wschodzących. MSCI Emerging Markets rośnie w ostatnich dniach o kilka dziesiątych procent. W obu przypadkach zmiany są niewielkie, a wspomniana dywergencja między Wall Street a emerging markets trwa zbyt krótko, więc z poważniejszymi wnioskami warto się jeszcze wstrzymać, ale należy też uważnie śledzić rozwój sytuacji. Jest ona tym bardziej ciekawa, że rynki wschodzące zwyżkują mimo wyraźnego, dynamicznego umocnienia się dolara. Z konkluzjami warto poczekać także dlatego, że do zwyżki wskaźnika rynków wchodzących w znacznym stopniu przyczynił się silny wzrost na giełdzie w Chinach. Shanghai Composite zyskał od początku marca aż 5,6 proc., zaś na większości pozostałych parkietów wschodzących ruch w górę był zdecydowanie słabszy.