Bezprecedensowe wydarzenia, jakie od kliku dni obserwujemy na rynku ropy naftowej, odciskają coraz wyraźniej piętno na pozostałych segmentach rynku finansowego. Choć trzeba pamiętać, że komentarze odnoszą się do notowań kontraktów terminowych, a nie surowca w postaci fizycznej, to jednak obraz i tak jest wstrząsający. Cena WTI we wtorkowy wieczór zniżkowała o ponad 50 proc., schodząc momentami do 6,5 dolara za baryłkę, czyli do poziomu najniższego od 1974 r., czyli od 46 lat. To uświadomiło inwestorom skalę możliwych konsekwencji pandemii koronawirusa dla globalnej gospodarki, ale przede wszystkim nasilenie ryzyka, z jakim prawdopodobnie trzeba będzie mierzyć się na rynkach finansowych jeszcze przez wiele miesięcy. Panika przeniosła się także na sporą część pozostałych surowców. Nie ominęła do niedawna jeszcze „niezniszczalnego” palladu, który we wtorek taniał o ponad 10 proc., srebra, zniżkującego o 5 proc., czy miedzi, której notowania szły w dół o prawie 4 proc.
Tej atmosferze musiały ulec giełdy akcji., a w największym stopniu, jak zwykle w przypadku podwyższonej awersji do ryzyka, ucierpiały parkiety rynków wschodzących. MSCI Emerging Markets zniżkował we wtorek o ponad 2 proc., ale moskiewski RTS, najmocniej wrażliwy na to, co dzieje się na rynkach surowcowych, tracił ponad 5 proc.. Po ponad 4 proc. w dół szły również indeksy w Budapeszcie, Sofii i w Warszawie. Prawie 4 proc. spadek zaliczył też niemiecki DAX, a indeksy na Wall Street zniżkowały po ponad 3 proc. najwyraźniej mamy więc do czynienia co najmniej z korektą ostatnie silnej fali wzrostowej na światowych giełdach. Warto uważnie śledzić jej przebieg, bowiem może on wiele powiedzieć o sile rynków oraz ich perspektywach na najbliższe tygodnie.