Ostatnie dni stoją pod znakiem utrzymania na sporej części giełdowych parkietów dobrych, a nawet bardzo dobrych nastrojów. Warto zwrócić uwagę, że dzieje się tak pomimo napływu coraz bardziej pesymistycznych wieści. Wirus w wersji Delta atakuje coraz mocniej, podkopując wiarę w kontynuację i tak już nieco słabnącego ożywienia w globalnej gospodarce. Sygnały spowolnienia są już coraz liczniejsze. Nie robiło to dotąd na inwestorach większego wrażenia, ponieważ są oni przekonani, że rządy i banki centralne nadal będą robić wszystko, by podtrzymać koniunkturę. W tej sytuacji nawet słabsze dane makroekonomiczne nie powodują adekwatnej reakcji na giełdach, a nawet wręcz przeciwnie. Stąd też dopiero co indeksy na Wall Street ustanawiały kolejne rekordy, a do nich ponownie dołączył nasz wskaźnik szerokiego rynku. Wysokie wyceny amerykańskich akcji oraz rekordowe poziomy notowań nie prowokują do realizacji zysków i inwestorzy najwyraźniej kierują się zasadą, że trend trwa, dopóki się nie skończy. A na razie jego końca nie widać. Najbardziej pesymistyczne prognozy zakładają co najwyżej mniej lub bardziej głęboką spadkową korektę.
Trzeba jednak zwrócić uwagę, że nastroje już pogarszają się na rynkach surowcowych, bardziej wyczulonych na wahania koniunktury oraz na rynku papierów dłużnych. Widać to przede wszystkim po spadających notowania ropy naftowej, a z drugiej strony po zniżkujących rentownościach obligacji skarbowych. W przypadku amerykańskich dziesięciolatek zeszła ona poniżej 1,2 proc., do poziomu najniższego od lutego obecnego roku. To wyraźne sygnały ostrzegawcze, wskazujące na możliwość pojawienia się wspomnianej korekty na rynkach akcji. Do odwrócenia korzystnych tendencji na nim panujących droga jeszcze daleka. Gorsza sytuacja fundamentalna będzie nadal z nawiązką równoważona przez działania stymulacyjne, głównie w sferze monetarnej.