Sezonowa poprawa nastrojów na giełdach jest faktem, choć niełatwo w tym roku jednoznacznie ją zdefiniować. Na rynkach wschodzących, w tym na warszawskim parkiecie, zaczęła się ona na przełomie października i listopada, a więc można tu mówić raczej o efekcie Halloween, bo na rajd Świętego Mikołaja byłoby zdecydowanie za wcześnie. Na Wall Street zwyżka zawitała prawie miesiąc później, więc od biedy można by ją powiązać z tym drugim zjawiskiem, choć bezpośrednim bodźcem była tu raczej wypowiedź szefa Fed, sugerująca możliwość wolniejszego zacieśniania polityki pieniężnej, a nawet zbliżania się do przerwy w cyklu podwyżek stóp procentowych. Wreszcie w ostatnich dniach paliwa rynkom akcji dodało ogłoszone przez Donalda Trumpa i Xi Jinpinga zawieszenie broni w amerykańsko-chińskiej wojnie handlowej. Czy wystarczy go na całe 90 dni, czyli na czas trwania rozejmu, trudno ocenić, ale widać wyraźnie, że układ czynników, które jeszcze niedawno były źródłem obaw, jest obecnie zdecydowanie bardziej korzystny dla posiadaczy akcji. Ideałem byłaby sytuacja, gdyby perspektywy globalnej gospodarki były bardziej optymistyczne, ale wszystkiego naraz mieć nie można. Można natomiast próbować wykorzystać sprzyjające okoliczności, nie zapominając o asekuracji portfela, odpowiedniej do tolerancji ryzyka.