Pomimo trzeciej z rzędu wygranej Prawa i Sprawiedliwości, to najprawdopodobniej opozycja będzie rządzić w Polsce przez najbliższe cztery lata, gdyż wstępny sondaż exit poll wskazuje, że KO razem z Trzecią Drogą i Lewicą będą mieć 248 mandatów w nowym sejmie. Mandat jest przy tym silny, bo w wyborach wzięła dział rekordowa liczba uprawnionych do głosowania (frekwencja wyniosła 72,9%), co oczywiście było konsekwencją ogromnej polaryzacji naszej sceny politycznej. Obywatele chcieli zmiany i ją zapewne dostaną. Czy na lepsze, czas pokaże.
Łatwiej od efektów pracy przyszłych rządów można natomiast przewidzieć reakcje rynków i inwestorów giełdowych. Po pierwsze wydaje się, że polska giełda zaczęła dyskontować zmianę władzy już w ubiegłym tygodniu. Co prawda w sprzyjającym otoczeniu risk-on, ale WIG-20 z tygodniowym wzrostem na poziomie powyżej 5,5% był jednym z najsilniej rosnących indeksów na świecie. Dla inwestorów zagranicznych, którzy odpowiadają za ponad 2/3 kapitalizacji polskiej giełdy, nowa koalicja to gwarancja polepszenia stosunków z Unią Europejską, a przede wszystkim odblokowanie środków z KPO ze wszystkimi tego konsekwencjami dla gospodarki.
Niezwykle mocno w ubiegłym tygodniu umacniał się polski złoty. Nasza waluta przez ostatnie pięć dni odrobiła większość strat jakie poniosła w stosunku do EUR od początku września, po niespodziewanie mocnej obniżce stóp przez RPP.
Oczywiście co innego oczekiwania, a co innego twarde dane pokazujące zdecydowane zwycięstwo opozycji. To sprawia, że najbliższe dni powinny być zarówno dla polskiego złotego jak i naszej giełdy zdecydowanie dobre. Z drugiej strony nie ma się co oszukiwać, wybory to nasze domowe podwórko, które w dłuższej perspektywie niewiele inwestorów zagranicznych interesuje (analiza poprzednich wyników wskazuje na śladowy i krótkotrwały wpływ wyników wyborów na notowania spółek). Dlatego gdy opadną pierwsze emocje, Warszawa będzie poruszać się w rytmie napływów i odpływów środków z Emerging Markets. Co innego polska waluta i obligacje, gdyż wyniki wyborów mogą mieć bezpośredni wpływ na decyzje – zdominowanej przez członków związanych z PIS – Rady Polityki Pieniężnej. Zakładam, że rynek zacznie dyskontować z jednej strony wolniejsze rozluźnianie polityki pieniężnej, a z drugiej szybszy spadek inflacji.
Co do realnych efektów w sferze gospodarki, to trudno się tu spodziewać jakichś radykalnych zmian (poza ewentualnie wstrzymaniem rozwoju energetyki atomowej czy projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego). Wszystkie partie, które idą obecnie do władzy obiecywały tyle co PIS, tylko jeszcze więcej, żadna natomiast nie wskazywała na chęć cofnięcia wprowadzonych przez obecną władzę świadczeń. Jedyna nadzieja dla gospodarki i długu publicznego, że tak jak poprzednio, gdy rządy obejmowała Platforma Obywatelska, obietnice wyborcze pozostaną tylko na papierze…