Sytuacja na światowym rynku długu zwykle charakteryzuje się wysoką korelacją tendencji papierów w różnych krajach i regionach. Od tej zasady wyjątki zdarzają się rzadko i dotyczą specyficznych sytuacji i przypadków, jakie można było wcześniej obserwować na przykład w Turcji. Wspomniana korelacja jest normą także w przypadku polskich obligacji skarbowych. Jednak od kilku tygodni najwyraźniej przestała obowiązywać. Od sierpnia rentowność naszych papierów dziesięcioletnich spadła nieco ponad 1,43 proc. do 1,24 proc. W tym samym czasie rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych poszła w górę 0,5 proc. do 0,85 proc. Rośnie także rentowność w większości krajów naszego kontynentu, i to nie tylko papierów niemieckich, ale także państw naszego regionu. Oczywiście chwilowe zróżnicowanie tendencji na różnych rynkach nie jest niczym nadzwyczajnym, ale w naszym przypadku taka sytuacja utrzymuje się od prawie trzech miesięcy. Siła polskich obligacji, których cena idzie w górę, kontrastuje ze słabością na warszawskim parkiecie. Przyczyn wzrostu cen papierów dłużnych należy jednak raczej upatrywać w działaniach naszych władz monetarnych. Choć wpisują się one w światowe trendy, to jednak skup obligacji jest w naszym przypadku zupełnie nowym elementem polityki pieniężnej, więc jego wpływ na rynek długu może być silniejszy niż w innych krajach. Trudno bowiem jednak przypuszczać, by optymistyczne prognozy dla polskiej gospodarki skłaniały zagranicznych inwestorów do kupowania naszych obligacji. Znaczącymi ich nabywcami są z pewnością polskie banki. W średnim terminie należy spodziewać się powrotu korelacji z tendencjami dominującymi na świecie, a to oznaczałoby spadek cen długu, czyli wzrost rentowności papierów skarbowych., niekorzystnie wpływając na wyniki funduszy papierów dłużnych.