Czynników ryzyka na rynkach finansowych nie brakuje. Po tym, jak amerykańsko-chińska wojna przeszła z fazy gorącej do zimnej, minął strach przed eskalacją konfliktów na Bliskim Wschodzie, pojawiły się obawy związane z konsekwencjami epidemii koronawirusa dla globalnej gospodarki. Mało tego, pojawiły się już nie tylko obawy, ale konkretne informacje, na przykład o stratach firm i wstrzymywaniu produkcji w wyniku zerwania globalnych łańcuchów dostaw w wielu krajach, w tym w Stanach Zjednoczonych. Konsekwencje w skali makroekonomicznej są więc nieuchronne, choć ich potencjalna skala wciąż jest trudna do oszacowania. To jednak nie optymizm co do tej ostatnie kwestii jest powodem euforii na giełdach rozwiniętych. Wielu inwestorów może zadawać sobie pytanie, skąd rynki mają tyle siły, by mimo wspomnianych zagrożeń bić kolejne rekordy. Na najwyższych w historii poziomach są nie tylko indeksy na Wall Street, ale także w Niemczech i na wielu europejskich parkietach. Indeks Stoxx Europe 600, grupujący bardzo reprezentatywną grupę spółek różnej wielkości, działających w wielu krajach, także jest na szczytach, a więc dobre nastroje inwestorów nie są zjawiskiem ani przypadkowych, ani wyjątkowym.
Odpowiedź na przyczyny tego zadowolenia i wręcz euforii, wbrew pozorom nie jest skomplikowana. Giełdowe indeksy pcha w górę rosnąca płynność, dostarczana przez główne banki centralne świata oraz świadomość, że zrobią one wszystko, by podtrzymać globalną koniunkturę, a przynajmniej uchronić gospodarkę przed poważniejszymi kłopotami. Europejski Bank Centralny już we wrześniu ubiegłego roku ponownie uruchomił program skupu aktywów. Niemal w tym samym czasie Fed zaczął powtórnie zwiększać swój bilans, choć nie w formie klasycznego skupu obligacji, lecz krótkoterminowych operacji zwiększania ilości pieniądza na rynku. Efekt jest ten sam, a nawet większy, bo pieniędzy płynie naprawdę sporo. A płyną one przede wszystkim na giełdy, ale także na rynek obligacji skarbowych. Najnowszy przykład to poniedziałkowa aktywność chińskiego banku centralnego, po której indeksy w Szanghaju zwyżkowały po ponad 2 proc. Mamy więc znów do czynienia z pozornie szczęśliwych okresem, gdy w górę idą zarówno ceny akcji, jak i obligacji, a ostrzeżenie wysyłają jedynie rynki surowcowe. Taki stan zwykle nie trwa zbyt długo, więc inwestorzy mają do wyboru dwie możliwości: albo zdecydować się na wybór którejś z opcji, albo dobrze zdywersyfikować portfel. Zwykle ta druga bywa bezpieczniejsza, choć trafne „obstawienie” odpowiedniej klasy aktywów może przynieść większe zyski.