Niepewność jest głównie cechą charakterystyczną rynków akcji, jednak od pewnego czasu obecna jest również na rynku długu. To efekt trudno przewidywalnego przebiegu zjawisk inflacyjnych oraz reakcji na nie za strony banków centralnych. Do tego dochodzi jeszcze zagadka dotycząca koniunktury gospodarczej. Wszystkie te czynniki dotyczą w równym stopniu głównych rynków światowych, jak również naszego. W naszym przypadku dodatkowym problemem jest także kwestia komunikacji władz monetarnych z rynkiem. Z oficjalnych deklaracji wynika bowiem, że cykl zaostrzania polityki pieniężnej nie został jeszcze zakończony, ale faktyczne decyzje Rady Polityki Pieniężnej sugerują co innego. I to raczej co innego niż nastawienie typu „wait and see”, choć trudno to wykluczyć. W Polsce zjawiska inflacyjne przebiegają wyjątkowo dynamicznie i rodzą wyjątkowo wiele znaków zapytania. Powszechne jest przekonanie, że w przyszłym roku dynamika wzrostu cen będzie się obniżać, ale zanim to nastąpi będziemy mieć prawdopodobnie z jej sporym wzrostem, być może do poziomu około 20 proc. Konia z rzędem temu, kto przewidzi, jak zachowa się w takiej sytuacji RPP, widząca z jednej strony, że to zjawisko przejściowe, a z drugiej nie chcąca się narażać na kolejne zarzuty o ignorowanie zagrożenia. Możliwe są więc dalsze niewielkie podwyżki stóp procentowych. Do tego dylematu dochodzi także kwestia wzrostu gospodarczego, który zdaniem części analityków może wyhamować niemal do zera. W takiej sytuacji trudno prognozować nie tylko rozwój sytuacji na rynku akcji, ale także w przypadku papierów dłużnych. Po październikowym skoku rentowności, mieliśmy do czynienia ze sporą korektą tego ruchu, czyli ze wzrostem cen obligacji stałym oprocentowaniu. Od oczątku grudnia ceny jednak znów spadają. Warto jednak zauważyć, że jest to zjawisko ogólnoświatowe, widoczne także na rynku amerykańskim, nadającym ton wydarzeniom w skali globalnej. Co ciekawe, inflacja w Stanach Zjednoczonych szczyt ma już raczej za sobą, a u nas niekoniecznie, co jeszcze bardziej wzmaga nastrój niepewności. W każdym razie z punktu widzenia inwestora o nieco dłuższym horyzoncie, obligacyjna część portfela powinna raczej zyskiwać na znaczeniu, tym bardziej, że nie wiadomo jak będą wyglądać wyniki finansowe firm.