Wyraźnie już widoczne oznaki spowolnienia w gospodarce Niemiec, strefy euro i Chin oraz perspektywa hamowania koniunktury w Stanach Zjednoczonych, to czynniki które budzą największe obawy inwestorów. Pogarszające się prognozy głównych międzynarodowych instytucji finansowych, takie jak choćby ostatnio opublikowane przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, tylko ten niepokój powiększają. Jednocześnie warto zwrócić uwagę na to, że te negatywne tendencje zostały już w znacznym stopniu zdyskontowane przez rynki finansowe. W ubiegłym roku Stoxx Europe 600 zniżkował o prawie 14 proc., DAX poszedł w dół o ponad 18 proc., Shanghai Composite stracił 24,5 proc., a MSCI Emerging Markets 15 proc. To spadki znaczące, a przecież recesja światowej gospodarce nie grozi. Co więcej, niebezpieczeństwo pogorszenia się światowej koniunktury dostrzegły główne banki centralne. Amerykańska rezerwa federalna, która jeszcze niedawno planowała trzy kolejne podwyżki stóp procentowych w 2019 r., już się z tych deklaracji wycofuje. Chińskie władze zapowiadają zarówno fiskalną, jak i monetarną stymulację słabnącej gospodarki, poprzez obniżanie podatków i stóp procentowych. Jest wielce prawdopodobne, że do tego grona szybko dołączy Europejski Bank Centralny, który do normalizacji polityki pieniężnej przystąpił dość późno i jak się okazało, zupełnie nie w porę. Można oczekiwać, że już na jednym z najbliższych posiedzeń Mario Draghi ogłosi, że niedawno zapowiadana na ten rok podwyżka stóp procentowych jest już nieaktualna. Obecnie więc główne pytanie dotyczy tego, czy inwestorzy bardziej przestraszą się perspektywy gospodarczego spowolnienia, czy też przeważą nadzieje związane z determinacją głównych banków centralnych świata, gotowych zapobiec załamaniu globalnej koniunktury. Wszystko wskazuje na to, że ta druga opcja przeważy i będzie mieć znaczący wpływ na sytuację na rynkach w najbliższych miesiącach.