Choć naiwnością byłoby oczekiwanie, że w nowym roku wszystko, albo prawie wszystko, zmieni się na lepsze, to jednak inwestorzy liczyli pewnie przynajmniej na uspokojenie sytuacji na rynkach finansowych. Tym czasem pierwsze sesje przebiegają w nerwowej atmosferze, a obniżona płynność wzmaga dynamikę zmian notowań, co widać było choćby w przypadku jena, który w środę momentami zyskiwał wobec dolara ponad 4 proc. Giełdowe przedbiegi na razie nie dostarczyły aż takich emocji, ale zmiany nastrojów także były wyraźnie widoczne. Główne indeksy, starały się trzymać w okolicy poziomów, na których kończyły ubiegły rok. DAX w środę bronił się przed zejściem poniżej 10 500 punktów, a S&P500 przed spadkiem poniżej 2500 punktów, ale w ciągu dnia wahania były spore, a przedpołudniowa część czwartkowego handlu także zmienności nie inwestorom oszczędza, choć wskaźniki kierują się już wyraźnie w dół. Mimo sygnałów o postępach w rozmowach amerykańsko-chińskich, większość starych problemów wciąż straszy, a na plan pierwszy wysuwają się obawy dotyczące perspektyw koniunktury gospodarczej. Pesymizm w tej kwestii demonstrują inwestorzy na rynku długu, spychając rentowność amerykańskich dziesięciolatek w pobliże 2,6 proc., czyli poziomu najniższego od dwunastu miesięcy. A jeszcze niedawno rynki obawiały się, gdy przekraczała 3,2 proc. Inwestorzy wyraźnie stronią od ryzyka, kupując właśnie obligacje skarbowe, a także kierując kapitał do innych bezpiecznych przystani, takich jak wspomniany jen, dolar i frank, a także patrzą coraz chętniej na złoto.