Ostatnie dni na warszawskim parkiecie, a szczególnie w segmencie największych spółek, zdecydowanie kontrastują z pełnią wakacyjnego sezonu. Dobrym tego przykładem jest przebieg handlu w trakcie czwartkowej sesji, ale także w poprzednich dniach. Czwartek WIG20 rozpoczął od sporego spadku i zejścia poniżej ważnej bariery 2300 punktów, a kończył zwyżką o solidne 0,6 proc. W sumie w ciągu dnia bykom udało się „wyciągnąć” indeks największych spółek o ponad 30 punktów w górę. Początek piątkowej sesji przynosi kontynuację, a nawet przyspieszenie wzrostowej tendencji. Trzymając się utartych schematów, można by się domyślać, że ten radykalny zwrot to efekt obniżonej wakacyjnej płynności rynku. Sęk jednak w tym, że od kilku dni w przypadku WIG20 obroty utrzymują się na dość wysokim, wcale nie wakacyjnym poziomie. Fakt, że aktywność handlu koncentruje się na walorach zaledwie kilku największych i najbardziej płynnych spółek, wskazuje na zwiększoną obecność inwestorów zagranicznych. Podwyższona zmienność notowań przy dużych obrotach może zaś być sygnałem, że nie są to wahania przypadkowe, ale stoi za nimi jakaś, choćby krótkoterminowa strategia.
To nie pierwszy przypadek, gdy okazuje się, że okres wakacyjny nie musi się charakteryzować tradycyjnym marazmem. Czasem po powrocie z urlopu inwestor może poczuć się zaskoczony skalą zmian wartości portfela, raz pozytywnie, a innym razem być może negatywnie. Warto taki rozwój sytuacji brać pod uwagę i odpowiednio dostosować skład portfela w taki sposób, by uniknąć ewentualnych strat, ale jednocześnie uszczknąć co nieco w przypadku niespodziewanej poprawy giełdowej koniunktury.