Kwiecień był piątym z rzędu miesiącem rosnących wycen spółek na GPW. W efekcie, od listopadowego „dołka” WIG urósł do końca kwietnia ponad 30% (na 2 maja jest to już ponad 33%). O tym jak nerwowy był ostatni miesiąc świadczy choćby fakt, że od najwyższego poziomu 2 kwietnia do najniższego 7 kwietnia indeks spadł ponad 15%, by z kolei od 7 kwietnia do 2 maja urosnąć o prawie 22%. Jeszcze bardziej imponująco wygląda zestawienie zachowania naszej giełdy z rynkiem amerykańskim wyrażone w dolarze. MSCI Poland (w USD) zyskał od początku roku 41,5%, podczas gdy MSCI United States w tym samym czasie stracił 3,4%, co oznacza prawie 45% relatywnej przewagi naszego rynku od początku tego roku. Niezależnie od tego jak w dłuższej perspektywie będą oceniane działania Donalda Trumpa, to krótkookresowo przyniosły one znaczący chaos i niepewność rynkową głównie w Stanach Zjednoczonych. Co za tym idzie, amerykański rynek akcji, który już od dłuższego czasu był notowany z ogromną premią praktycznie do całej reszty świata, przestał być postrzegany jako wyjątkowo atrakcyjne miejsce lokowania pieniędzy. Na gwałtownym zmianie percepcji inwestorów zyskały wszystkie rynki europejskie, w tym Polska, gdzie poza atrakcyjnymi wycenami, rosną nadzieje na zawieszenie konfliktu za naszą wschodnią granicą.
W naturalny sposób rodzi się pytanie, czy w najbliższych miesiącach będziemy obserwować dalszy odpływ kapitału z Ameryki i wzrosty w Europie i Polsce, czy rosnące cła pogrążą może nie tylko Stany, ale i resztę świata w recesji, czy nastąpi odwrócenie przepływu kapitałów i w kolejnych miesiącach roku będziemy obserwować relatywną przewagę aktywów amerykańskich? Jest kilka argumentów za tym, że – przynajmniej na naszym rynku akcji – możemy obserwować w najbliższych miesiącach relatywne schłodzenie. Po pierwsze, ostatni raz, kiedy Warszawski Indeks Giełdowy rósł dłużej niż pięć miesięcy z rzędu miał miejsce w 2009 roku. Okresów pięciomiesięcznych kilka było, a ostatni całkiem niedawno, bo rok temu, kiedy WIG rósł od lutego do czerwca. Jednak od lica trwała kilkumiesięczna korekta, która wymazała około 15% wzrostów (głębokość spadku podobna co prawda do tego co obserwowaliśmy pomiędzy 3 a 7 kwietnia, tylko tempo nieco spokojniejsze…). Po drugie, twarde dane z naszej gospodarki, takie jak produkcja przemysłowa, czy sprzedaż detaliczna nie wskazują na radykalną poprawę i w ostatnich miesiącach raczej rozczarowują niską dynamiką wzrostu. Z kolei gospodarka amerykańska, pomimo fatalnych nastrojów zarówno przedsiębiorców jak i konsumentów, patrząc na twarde dane, trzyma się całkiem nieźle. Spadek PKB w I kwartale co prawda był, ale symboliczny (0,3%) i spowodowany praktycznie w całości ogromnym skokiem importu, co było naturalną konsekwencją zapowiedzi rosnących ceł. Nie widać też załamania w wynikach za I kwartał spółek z indeksu S&P 500. Do piątku wyniki opublikowało 72% spółek i zarówno ilość pozytywnych zaskoczeń (76%) jak i ich wielkość (8,6%) mieszczą się pomiędzy 5 i 10-letnią średnią. Jeżeli dołożymy do tego fakt, że wzrost roczny EPS dla indeksu S&P 500 po pierwszym kwartale to 12,8% (zebrane wyniki spółek, które już je podały i prognozowane tych, które dopiero wyniki podadzą), to – przynajmniej na razie – amerykańskie korporacje radzą sobie całkiem nieźle. No i trzecia kwestia – całkiem prawdopodobny wydaje się scenariusz, że najgorsze i najbardziej nieprzewidywalne momenty historii celnej mamy już za sobą. Trump na początku kwietnia wysłał do reszty świata swoiste „zaproszenie do negocjacji”. Wydaje się, że większość krajów odpowiedziała na to zaproszenie przychylnie i w najbliższych miesiącach powinny nas czekać raczej pozytywne niż negatywne zaskoczenia. Oczywiście największą niewiadomą pozostają Chiny, jednak biorąc pod uwagę jak mocno wzajemnie powiązane są te dwie największe gospodarki naszego globu, tutaj również spodziewałbym się stopniowej deeskalacji konfliktu.
Reasumując, jest sporo argumentów za tym, że możemy mieć przed sobą nieco lepszy okres dla giełdy amerykańskiej, kosztem choćby naszego regionu. Patrząc jednak w dłuższej perspektywie, to więcej można wskazać argumentów za dalszą hossą, również u nas, niż jej końcem. Pomijając przebicie psychologicznej granicy 100 tys. punktów na WIG, wskazałbym choćby na zbliżające się obniżki stóp (niższy koszt kapitału to naturalne paliwo do wyższych wycen spółek) czy podpisanie umowy surowcowej USA-Ukraina, co w oczywisty sposób mocniej wiąże amerykańskie interesy z naszym regionem. Stąd, potencjalna majowa korekta może być dobrą okazją do kupna przecenionych polskich akcji.