Od połowy czerwca do połowy lipca mieliśmy do czynienia z dość jednoznaczną sytuacją. Spadały ceny zarówno akcji, surowców, jak i obligacji. Takie jednolite zachowane się wszystkich głównych klas aktywów zwykle nie utrzymuje się zbyt długo i najczęściej jest wynikiem niepewności wśród inwestorów lub pojawienia się zjawisk kryzysowych. Na giełdach akcji byliśmy świadkami kontynuacji rozpoczętej znacznie wcześniej tendencji spadkowej, mającej cechy bessy. W przypadku surowców silne działały względy geopolityczne, związane głównie z rosyjską inwazją w Ukrainie, zakłócające wpływ czynników makroekonomicznych. Widać jednak było, że drożały przede wszystkim nośniki energii i towary rolne, zaś tendencja ta nie obejmowała metali przemysłowych, znajdujących się pod większym wpływem koniunktury gospodarczej. Obligacje skarbowe taniały przede wszystkim z powodu oczekiwań na zaostrzanie polityki pieniężnej głównych banków centralnych świata, przede wszystkim amerykańskiej rezerwy federalnej. Ten ostatni czynnik miał też spory wpływ na sytuację w pozostałych segmentach rynków, zarówno bezpośredni, jak poprzez umocnienie się dolara. Pomijając nieprzewidywalny rozwój wydarzeń geopolitycznych, inwestorzy zdają się obecnie ważyć dwie kwestie: z jednej strony perspektywy koniunktury gospodarczej, z drugiej zaś reakcje władz monetarnych, które muszą także uwzględniać najwyższą od dekad inflację. Tak naprawdę wszystkie cztery czynniki, czyli sytuacja geopolityczna, koniunktura gospodarcza, inflacja i polityka monetarna, są ze sobą ściśle związane. W ostatnich tygodniach na rynkach finansowych mamy do czynienia z korygowaniem wspomnianych trendów. W górę idą akcje, surowce i ceny obligacji. Jednak wszystko wskazuje na to, że to właśnie wzrost cen papierów skarbowych będzie w najbliższych kwartałach najbardziej trwałą tendencją. Warto więc przemyśleć rekonstrukcję portfeli pod tym właśnie względem.