Trwająca od początku roku spadkowa korekta coraz bardziej się rozkręca, zarówno pod względem skali zniżek, jak i ich zasięgu, którym obejmuje już niemal wszystkie parkiety. Najsilniejsze spadki są udziałem rynków wschodzących. MSCI Emerging Markets, który w ubiegłym roku raził słabością, w ciągu pierwszych tygodni 2024 r. tę tendencję kontynuuje, zniżkując już o ponad 6 proc., podczas gdy na przykład S&P500 traci zaledwie 0,6 proc. Widać więc wyraźnie, że nastawienie inwestorów do rynków wschodzących nadal jest negatywne. W poprzednim roku nastroje psuła sytuacja w chińskiej gospodarce, a co za tym idzie, silne spadki na głównych giełdach azjatyckich. W tym zakresie nic na razie się nie zmienia. Indeks w Hong Kongu traci już prawie 10 proc. i jest najsłabszym wskaźnikiem na świecie. Do dotychczasowych bolączek w ostatnich tygodniach doszły jeszcze umocnienie się dolara, które szczególnie mocno uderza w rynki wschodzące oraz wzrost rentowności amerykańskich obligacji skarbowych, niekorzystnie oddziałujący na wiele obszarów rynku finansowego. Te dwa zjawiska mają swoje źródło w obniżeniu się oczekiwań na szybkie rozpoczęcie cyklu obniżania stóp procentowych, w szczególności przez Fed. Obecnie już mało kto wierzy, że pierwszą obniżkę zobaczymy w marcu, a przecież takie oczekiwanie było niemal powszechne jeszcze kilka tygodni temu. Najwyraźniej nadszedł czas na weryfikację tego założenia. Pewien wpływ na pogorszenie się nastrojów na giełdach może także mieć świadomość, że choć recesja globalnej gospodarce nie grozi, to jednak koniunktura w większości kluczowych gospodarek ulegnie pogorszeniu. Stagnacja utrzyma się w krajach strefy euro, w szczególności w Niemczech, a przyzwoite dotychczas tempo wzrostu gospodarki amerykańskiej ulegnie znaczącemu spowolnieniu. W tych warunkach trzeba się liczyć z pogłębieniem spadkowej korekty i oczekiwać poprawy sytuacji w dalszej części roku.