Presja inflacyjna coraz bardziej się nasila, a płynące z różnych źródeł zaklęcia, że jest to zjawisko przejściowe, wciąż nie znajdują potwierdzenia. Najnowsze przykłady to Polska, gdzie w lipcu wskaźnik inflacji wyniósł 5,4 proc. i był najwyższy od ponad dwudziestu lat. Sięgająca 3,9 proc. inflacja w Niemczech także robi wrażenie, a w strefie euro osiągnęła 3 proc. W Stanach Zjednoczonych do przekraczającego 5 proc. poziomu wzrostu cen już się przyzwyczajono. Połączenie wysokiej inflacji z luźną  polityką pieniężną kieruje strumień pieniędzy głównie na giełdy. Na razie większość graczy nie przejmuje się nieuchronnie zbliżającym się momentem rozpoczęcia normalizacji warunków monetarnych. Fed już się do tego szykuje, a po najnowszych danych wydaje się że i nasza Rada Polityki Pieniężnej będzie bardziej skłonna do symbolicznej choćby podwyżki stóp. Wielu inwestorów chce więc wykorzystać do maksimum czas, jaki pozostał do normalizacji. Strachu nie ma bo wiadomo, że władze monetarne będą działać z dużą ostrożnością. Rekordów na Wall Street pozazdrościł nasz indeks szerokiego rynku, przekraczając 70 tys. punktów, co jeszcze niedawno wydawało się mało prawdopodobne. W górę śmiało idą także pozostałe główne indeksy na GPW, poza wskaźnikiem najmniejszych firm, który przechodzi niewielką korektę, po wcześniejszej fali silnych wzrostów. Perspektywa podwyżek stóp pobudziła zwyżkę notowań większości naszych banków, co z pewnością będzie wsparciem dla kontynuacji hossy oraz zniweluje ewentualne zagrożenia, na jakie mogą być narażone pozostałe sektory rynku. W przypadku małych i średnich firm decydujące znaczenie mieć będą wyniki finansowe. Wygląda na to, że pozytywnych zaskoczeń może być więcej niż rozczarowań.