Informacja o tym, że w kwietniu inflacja w Stanach Zjednoczonych wyniosła aż 4,2 proc., zszokowała inwestorów i wywołała adekwatną reakcję na giełdach. To najbardziej dynamiczny wzrost cen od 13 lat, i znacznie wyższy od i tak już wygórowanych oczekiwań. Ekonomiści spodziewali się bowiem wzrostu CPI do 3,6 proc. Jeśli wysokie tempo wzrostu cen konsumpcyjnych utrzyma się w kolejnych miesiącach, Fed będzie coraz bardziej skłonny do rewizji swojej ultra luźnej polityki pieniężnej. A tego inwestorzy obawiają się najbardziej. Nic więc dziwnego, że indeksy na Wall Street poszły mocno w dół. Dow Jones zniżkował o 2 proc., S&P500 o 2,1 proc., a Nasdaq Composite o 2,7 proc. Wszystko wskazuje na to, że możemy mieć do czynienia z najpoważniejszą od marca spadkową korektą. Teraz pozostaje czekać na komentarze przedstawicieli Fed. Amerykańska rezerwa federalna deklarowała, że będzie tolerancyjna względem inflacji i będzie kierowała się w tym względzie długoterminową średnią oraz zwracała uwagę na oczekiwania inflacyjne, ale kwietniowy skok z pewnością nie pozostanie bez komentarza. Jeśli uda się uspokoić nastroje, korekta może być krótkotrwała, ale niepewność może wpływać na sytuację na rynkach jeszcze przez kilka tygodni. Reakcja na inflacyjne dane nie ograniczyła się tylko do rynku akcji. Zdecydowanie umocnił się dolar, a rentowność dziesięcioletnich obligacji podskoczyła do prawie 1,7 proc.