Wstępne dane o listopadowej inflacji pozytywnie zaskoczyły. Choć zarówno w Europie, jak i w Polsce, spodziewano się wzrostu lub niewielkiego spadku wskaźników cen konsumpcyjnych, okazało się, że presja inflacyjna staje się coraz słabsza. To oczywiście zjawisko pozytywne, zarówno dla gospodarek, jak i dla konsumentów. Istotne jest też to, że w związku ze słabnącą inflacją, banki centralne mogą łagodzić swoją politykę. Na razie oznacza to, że w najbliższych miesiącach nie należy się spodziewać podwyżek stóp procentowych, z kolei przybliża się perspektywa rozpoczęcia cyklu ich ostrożnego obniżania. Po wypowiedziach niektórych przedstawicieli Fed, zaczęto spekulować, że do pierwszej obniżki kosztu pieniądza w Stanach Zjednoczonych może dojść już w marcu, a z dużo większym prawdopodobieństwem w maju. Z podobnym scenariuszem możemy mieć również w Polsce. Choć spodziewano się niewielkiego wzrostu wskaźnika inflacji w listopadzie lub jego utrzymywania się na niezmienionym poziomie, nieznacznie obniżył się do 6,5 proc. Na obniżki stóp procentowych możemy jednak poczekać nieco dłużej. Z wypowiedzi członków RPP wynika, że na razie nie ma przestrzeni do tego typu działań, bowiem nawet mimo spadku, inflacja wciąż utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, ponad dwukrotnie wyższym niż na przykład w Niemczech, czy innych krajów strefy euro. Ponadto zarówno w Polsce, jak i na świecie, istnieje pewne niebezpieczeństwo, że inflacja może jeszcze przejściowo się zwiększyć, a z pewnością jej powrót do poziomów uznawanych przez banki centralne za pożądany, zajmie sporo czasu. Na optymistyczny scenariusz liczą inwestorzy operujący ma rynku długu. Zwiększone zakupy obligacji skarbowych powodują wzrost ich ceny, skutkujący spadkiem rentowności. To powinno wkrótce przełożyć się na poprawę nastrojów na rynkach akcji. Na razie najmocniej korzysta z tego złoto, którego notowania w ostatnich dniach sięgały nawet 2050 dolarów za uncję, zbliżając się do rekordu wszechczasów.