W ostatnich dniach ze z Stanów Zjednoczonych napłynęły zaskakujące, a jednocześnie niejednoznaczne informacje. Pod koniec poprzedniego tygodnia okazało się że nowych miejsc pracy powstało niemal dwukrotnie więcej, niż się spodziewano. To czynnik ewidentnie przemawiający za kontynuacją jastrzębiej polityki Fed. W tym tygodniu poznaliśmy dane o lipcowej inflacji. Tu także mieliśmy do czynienia z zaskoczeniem, bowiem ekonomiści oczekiwali obniżenia się dynamiki wzrostu cen do 8,7 proc., z czerwcowego szczytu na poziomie 9,1 proc. Tymczasem inflacja wyniosła 8,5 proc., dając większy komfort amerykańskim władzom monetarnym. Inwestorzy, aż do wrześniowego posiedzenia Fed będą musieli mierzyć się z niepewnością, czy stopy wzrosną o 0,75 punktu, czy może o 0,5 punktu. Wskazówki mogą dać kolejne dane makroekonomiczne, ale taktyka władz monetarnych pozostaje zagadką. Równie dobrze mogą one postawić na prawdopodobnie ostatnią mocną podwyżkę stóp, wykorzystując dobre dane z rynku pracy, a jednocześnie mogą nieco złagodzić postawę, widząc ustępowanie inflacji i mając na względzie perspektywę osłabienia koniunktury w gospodarce.

Reakcja Wall Street na publikację danych o inflacji była niemal euforyczna. S&P500 wzrósł w środę o ponad 2 proc. a Nasdaq Composite zyskał niemal 3 proc. Obraz słabnącego w poprzednich dniach rynku uległ zdecydowanej poprawie. Jednocześnie osłabił się dolar, dając oddech rynkom wschodzącym oraz w dół poszła rentowność amerykańskich obligacji skarbowych, potwierdzając oczekiwana na złagodzenie działań Fed. Z wyciąganiem dalej idących wniosków warto jednak poczekać na kolejne dane makroekonomiczne oraz wrześniową decyzję rezerwy federalnej. Do tego czasu wskazówkami mogą być zachowanie się dolara oraz obligacji skarbowych. Dla naszego rynku szansą na zwyżkę byłoby z pewnością osłabienie się amerykańskiej waluty. Na razie tendencja ta postępuje w korzystnym dla nas kierunku.