Sytuacja na warszawskim parkiecie wciąż nie wygląda korzystnie dla posiadaczy akcji. Nasz rynek poddawany jest od dłuższego czasu podwójnej presji, z jednej strony mającej swoje lokalne źródła, z drugiej zaś pochodzące z zewnątrz. W ostatnich dniach można było odnieść wrażenie, że na nastrojach najmocniej ważą te pierwsze, lokalne przyczyny. Przede wszystkim chodzi o obawy związane ze zbliżającym się werdyktem europejskiego trybunału w sprawie kredytów frankowych. Odbijają się one bardzo wyraźnie nie tylko na notowaniach akcji banków, a co za tym idzie, także na głównych indeksach, ale także bardzo niekorzystnie oddziałują na naszą walutę. Do tego dochodzą kolejne sygnały, potwierdzające nadchodzące spowolnienie tempa wzrostu polskiej gospodarki. Ten drugi czynnik ma już jednak aspekt zewnętrzny, czyli wpływ pogarszającej się sytuacji makroekonomicznej w strefie euro i całkiem fatalnej w Niemczech.
Jeśli jednak porównamy kondycję naszego parkietu oraz waluty z rynkami stanowiącymi adekwatny punkt odniesienia, to okazuje się, że nasze rodzime problemy nie mają aż tak destrukcyjnego wpływu na notowania. W ubiegłym tygodniu WIG20 zniżkował o 1,3 proc., a więc nieco mniej niż MSCI Emerging Markets. Porównanie naszego indeksu w ujęciu dolarowym ze wskaźnikiem rynków wschodzących wypada już jednak zdecydowanie na naszą niekorzyść, ale jednak nie powoduje to wyprzedaży polskich akcji przez inwestorów zagranicznych. Wydaje się, że nieco przesadzone są także opinie wiążące spadek wartości naszej waluty z zagrożeniami jakie może nieść niekorzystne dla polskich banków rozstrzygnięcie w sprawie kredytów frankowych. Złoty słabnie w podobnej, a nawet nieco mniejszej skali niż węgierski forint, który frankowej presji nie odczuwa. Złoty znajduje się w tej samej sytuacji co waluty innych krajów zaliczanych do rynków wschodzących, takie jak brazylijski real, koreański won, czy dolar nowozelandzki, a także waluty Rumunii i Czech.
Te obserwacje sugerują, by w decyzjach inwestycyjnych kierować się raczej sygnałami płynącymi z rynkowego otoczenia, mając nadzieję na to, że relatywnie dobra kondycja polskiej gospodarki i finansów państwa zostanie z czasem dostrzeżona przez globalny kapitał, co przełoży się na poprawę notowań naszych aktywów, w tym akcji.