Wyniki pierwszej tury wyborów prezydenta Polski przyniosły kilka zaskakujących rozstrzygnięć, a przede wszystkim wprowadziły nastrój niepewności, który z liderów wyścigu ostatecznie zwycięży. A jak wiadomo, niepewność to stan, którego inwestorzy bardzo nie lubią. Trudno jednoznacznie ocenić, w jakim stopniu wyniki te wpłynęły na sytuację na warszawskim parkiecie, a na ile  poniedziałkowe spadki były wynikiem wpływu wydarzeń zewnętrznych. Jednocześnie bowiem mieliśmy do czynienia z pogorszeniem się nastrojów na Wall Street, będącym reakcję na obniżenie ratingu Stanów Zjednoczonych. Pewien wpływ na nasze indeksy mogło też mieć obniżenie prognoz dla polskiej gospodarki przez Komisję Europejską.

Do niedawna wydawało się, że polityczna rywalizacja o prezydenturę zupełnie nie wpłynie na nastroje na warszawskiej giełdzie. Teraz może się to zmienić, za sprawą wspomnianej niepewności dotyczącej wyniku drugiej tury. Na gorąco trudno jednak ten wpływ oszacować. W poniedziałek, szczególnie w pierwszej części sesji, WIG20 ponosił stratę dwukrotnie wyższą niż indeksy na Wall Street, ale reakcja wskaźników pozostałych segmentów naszego parkietu była bardziej stonowana, co może wskazywać na to, że obawy są udziałem głównie inwestorów zagranicznych.

Obraz jednak byłby niepełny bez oceny sytuacji na rynku walutowym. Ta zaś jest jeszcze bardziej niejasna, bowiem wbrew logice, w poniedziałek złoty mocno zyskiwał względem dolara. Był to jednak efekt osłabienia amerykańskiej waluty, związanego z obniżeniem oceny wiarygodności kredytowej Stanów Zjednoczonych. Z wyciąganiem dalej idących wniosków dotyczących najbliższej przyszłości polskich aktywów należy raczej się wstrzymać, licząc się z podwyższoną zmiennością do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia prezydenckiej rywalizacji. Dowodem tej zmienności może być choćby przebieg poniedziałkowej sesji, gdy w najgorszym momencie WIG20 tracił prawie 3 proc., ale dzień kończył spadkiem o jedynie 0,8 proc.