Po trwającym dość długo okresie niedosytu, płynącego z obserwacji zachowania warszawskiego parkietu, wreszcie doczekaliśmy się bardziej pocieszających wieści. Trochę „niepostrzeżenie” w roli lidera znalazł się nasz indeks szerokiego rynku, dystansując wskaźnik najmniejszych firm. To właśnie WIG znalazł się w czwartek na poziomie najwyższym w historii, licząc jego wartość w cenach zamknięcia. sWIG80, choć od dawna rośnie znacznie bardziej dynamicznie, do ustanowienia swojego maksimum musi się jeszcze trochę wysilić. Niemniej jednak, fakt że dwa spośród czterech głównych indeksów warszawskiej giełdy sięgają historycznych szczytów, musi budzić optymizm i leczyć z kompleksów względem Wall Street.
Podobnie jak na świecie, fundamenty polskiej gospodarki oraz sporej części spółek, zdecydowanie sprzyjają kontynuacji hossy. Do zainteresowania akcjami skłaniają także wysoka inflacja, w połączeniu z coraz bardziej wyraźnymi sygnałami, zwiastującymi zbliżającą się fazę zaostrzania polityki pieniężnej większości banków centralnych świata. Oczekiwania na tego typu działania skutkują spadkami cen obligacji, co jest powodem do zmartwienia inwestorów, którzy postawili na bezpieczne strategie związane z rynkiem papierów dłużnych. To tam od dłuższego czasu kapitał płynął szerokim strumieniem. Rozczarowanie wynikami, szczególnie w ujęciu realnym, czyli po uwzględnieniu inflacyjnej erozji, może skutkować nie tylko frustracją, ale także wpływać na decyzje, skłaniające do poszukiwania wyższych stóp zwrotu. W każdym razie perspektywy skłaniają do przemyślenia strategii oraz przebudowy portfeli nie tylko w horyzoncie najbliższych miesięcy, ale i lat.