Ostatnie dni przyniosły wyraźne pogorszenie się nastrojów na światowych giełdach. Najgorzej wygląda sytuacja na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets stracił w minionym tygodniu prawie 5 proc., notując największy tygodniowy spadek od lutego. Co gorsza, znalazł się poniżej wrześniowego dołka i można spodziewać się dalszego ruchu w dół, w kierunku znajdującego się trochę niżej technicznego wsparcia, jakie stanowi kilkutygodniowa konsolidacja z połowy ubiegłego roku. Wskaźnik rynków wschodzących wszedł w fazę bessy, zniżkując od styczniowego szczytu o ponad 20 proc., choć wciąż można mieć nadzieję, że to tylko głębsza korekta. By ta teza mogła się potwierdzić, konieczna byłaby jednak znacząca poprawa sytuacji na globalnym rynku. Na razie się na to nie zanosi, a nastroje zaczynają się psuć także na bardzo dobrze dotąd radzącej sobie Wall Street. Choć sięgający w ubiegłym tygodniu 1 proc. spadek S&P500 trudno uznać za poważny sygnał ostrzegający przed trwałą zmianą tendencji, to jednak może on zwiastować przynajmniej chwilowe osłabienie koniunktury.
Na tym tle wciąż dobrze wygląda sytuacja na warszawskim parkiecie. Ostatnie dni przyniosły niespełna 1 proc. spadek indeksu naszych największych spółek i nieco tylko większą zniżkę w przypadku mWIG40. To dobry prognostyk na najbliższą przyszłość i szansa na udaną końcówkę roku, choć dalsze utrzymywanie się zewnętrznej presji może działać hamująco na dynamikę tendencji wzrostowej.