Można się było spodziewać, że ogłoszona w piątek decyzja o obniżeniu perspektywy ratingu Polski, spowoduje pogorszenie się nastrojów na warszawskim parkiecie, a także nastawienia do złotego i polskiego długu. Tak się jednak nie stało. W poniedziałek, przy umiarkowanym wsparciu otoczenia, indeks naszych największych spółek zyskał ponad 2 proc., złoty umocnił się względem dolara, a rentowność polskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych momentami schodziła poniżej 5,4 proc., do poziomu najniższego od połowy sierpnia. Co prawda wtorek przyniósł spadkowe odreagowanie we wszystkich segmentach naszego rynku, ale po pierwsze, było ono niewielkie, a po drugie wiązało się z pogorszeniem nastrojów na głównych parkietach naszego kontynentu oraz umocnieniem amerykańskiej waluty. To świadczy, że sentyment wobec polskich aktywów pozostaje dobry, a sytuacja w większym stopniu może zależeć od tego, co dzieje się na rynkach światowych. Tam zaś inwestorzy są pod wrażeniem bardzo słabych danych dotyczących rynku pracy w Stanach Zjednoczonych i oczekują na informacje o inflacji. Wszystko to jest istotne w kontekście zbliżającego się posiedzenia Fed. Panuje dość powszechne przekonanie, że dojdzie na nim do obniżenia stóp procentowych, ale bardziej istotne będą sygnały dotyczącej kolejnych kroków rezerwy federalnej. Pojawiły się oczekiwania, że jeszcze do końca roku może dojść dalszych cięć kosztów pieniądza. Z jednej strony łagodzenie polityki pieniężnej powinno sprzyjać rynkowi akcji, z drugiej jednak determinacja Fed może pobudzić obawy o perspektywy amerykańskiej gospodarki. Trudno więc przewidzieć reakcje inwestorów w kontekście takiego dylematu. Trzeba też mieć świadomość, że indeksy na Wall Street wciąż znajdują się w okolicach historycznych rekordów i w pewnym momencie należy spodziewać się korekty, tym bardziej, że wyceny akcji amerykańskich spółek są już dość wygórowane. Gdyby zaś doszło do spadków za oceanem, może się to niekorzystnie odbić na naszym parkiecie.