Najnowsze dane dotyczące sytuacji na amerykańskim rynku pracy podwyższyły obawy, że rezerwa federalna będzie intensywnie kontynuowała zacieśnianie swej polityki monetarnej. W praktyce oznacza to, że na najbliższym posiedzeniu ponownie podwyższy stopy procentowe o 0,75 punktu. Zdaniem inwestorów mogą one dojść do 4,5-4,75 proc., a zakończenie cyklu może przesunąć się w czasie. Mamy więc znaną już z przeszłości sytuację, gdy dobre dane makroekonomiczne prowadzą do pogorszenia się nastrojów na rynkach finansowych. Indeks dolara względem głównych walut światowych znów poszedł w górę i choć szczytu z końca wrześnie nie pokonał, to jednak negatywnie oddziałuje na notowania sporej części aktywów. Traci na tym miedź, ale przede wszystkim metale szlachetne. Po niedawnym dynamicznym odbiciu, cena złota powróciła zdecydowanie poniżej poziomu 1700 dolarów za uncję. Do niedawnego lokalnego szczytu zbliża się rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych, w przypadku których powrót powyżej 4 proc. staje się coraz bardziej prawdopodobny. Indeksy na parkiecie nowojorskim po piątkowej informacji o stopie bezrobocia i liczbie nowych miejsc pracy gwałtownie zanurkowały. Ich śladem poszły także wskaźniki na większości światowych giełd. W szczególności zaś ucierpiał indeks rynków wschodzących. Oczywiście musiało to negatywnie odbić się na sytuacji na warszawskim parkiecie, który dodatkowo boryka się z niekorzystnymi czynnikami lokalnymi. Dołek z pierwszych dni października jest w zasięgu niedźwiedzi. Perspektywa objęcia podatkiem od „ponadnormatywnych” zysków szerokiego grona spółek oczywiście jest złą informacją dla sporej części naszych firm. W dół więc idą nie tylko notowania największych polskich spółek, ale także tych z segmentu małych i średnich. Złe nastroje jednak kiedyś muszą minąć, a przynajmniej można się spodziewać poważniejszego wzrostowego odreagowania. Długoterminowych inwestorów do zakupów mogą inspirować coraz bardziej atrakcyjne wyceny akcji.