Ubiegły tydzień był na naszej giełdzie lepszy niż można było się tego spodziewać, biorąc pod uwagę wzrost ryzyka geopolitycznego. Pomimo wybuchu wojny na Bliskim Wschodzie, WIG skończył tydzień z ponad 1% wzrostem, czyli najlepszym wynikiem od końca wyborów prezydenckich. Z kolei indeksy małych i średnich spółek miały najlepszy okres od połowy maja, czyli od wyników I tury wyborów. MSCI Poland znalazł się w gronie najlepszych indeksów akcji w ubiegłym tygodniu na świecie, a Polska giełda wskoczyła z powrotem na podium z drugą stopą zwrotu od początku tego roku. Warto wspomnieć, że nie przeszkodziło nam Boże Ciało, które ograniczyło aktywność inwestorów w drugiej połowie tygodnia, ani piątkowe wygaśnięcie kolejnej serii kontraktów – dzień „Trzech Wiedźm”, który tradycyjnie potrafi zabujać rynkami akcji. Polska giełda była relatywnie silna, gdyż ubiegły tydzień nie był specjalnie udany dla większości rynków akcji, co nie powinno dziwić w obliczu rozwijającego się konfliktu na linii Izrael – Iran. Zamiast wyczekiwanych sygnałów o deeskalacji, pojawiły się coraz silniejsze sygnały o chęci wejścia Amerykanów do akcji. O dużej niepewności i dezorientacji inwestorów świadczyło z drugiej strony taniejące złoto, które zwykle stanowi dobre zabezpieczenie wartości w obliczu rosnącej niepewności geopolitycznej. Z kolei wczorajsze, silne spadki kursu Bitcoina udowodniły po raz kolejny, że nie jest on dobrym aktywem na trudniejsze czasy.
Wczorajszy, amerykański atak na obiekty nuklearne Iranu nie jest w tym kontekście dużym zaskoczeniem, ale bez wątpienia stanowi o chwilowej przynajmniej eskalacji wojny. Decyzja USA będzie miała bezpośrednie negatywne konsekwencje dla rynków akcji. Z jednej strony rośnie ryzyko rozszerzenia się konfliktu na kolejne kraje np. Chiny, dla których z jednej strony niekorzystne byłoby dalsze osłabienie Iranu, a z drugiej kuszące mogło by być wykorzystanie go jako proxy w starciu ze Stanami Zjednoczonymi. Warto pamiętać, to obecnie to Chiny, a nie USA są fabryką świata i długotrwały konflikt, zużywający zasoby militarne, znacznie bardziej wyczerpałby zasoby Ameryki niż Chin. Z drugiej strony, parlament Iranu już zatwierdził blokadę Cieśniny Ormuz. Nie ma zgodności wśród komentatorów, czy Iran jest w stanie faktycznie blokować miejsce, gdzie przepływa 20% zużywanej na świecie ropy naftowej, jednak – jak pokazał przykład jemeńskich Huti, uderzenia dronowe, nawet bez faktycznej blokady morskiej są w stanie skutecznie zakłócić handel. To zaś oznaczać będzie skokowy wzrost cen ropy, a co za tym idzie rosnącą inflację i kolejne obniżki prognoz wzrostu światowej gospodarki. Jest jednak i druga strona medalu. Paradoksalnie, precyzyjne i punktowe uderzenie Amerykanów, przy znaczącej dysproporcji sił na linii Izrael – Iran, może przyczynić się do przyspieszenia rozmów w celu zakończenia wojny. Szczególnie, że wysokie ceny ropy są na pewno nie na rękę prezydentowi Trumpowi, a Izrael, pomimo iż udowodnił, że jest w stanie skutecznie porazić dużo silniejszego pozornie przeciwnika, nie stać na prowadzenie długotrwałego konfliktu zbrojnego. Warto trzymać kciuki za scenariusz szybkiego zakończenia tej wymiany ciosów, gdyż z rozproszenia uwagi Amerykanów już zaczynają korzystać Rosjanie, wzmacniając nacisk na Ukrainę. Konflikt pomaga im w dwójnasób. Droższa ropa, to wzrost wpływów do budżetu, a środki do obrony Izraela przed Irańskimi rakietami, nie bronią Ukraińskiego nieba przed Rosyjskimi. Rosnąca przewaga Rosji inwestorów liczących na szybkie zakończenie tego, bliższego nam konfliktu, na pewno nie ucieszy.