Do najważniejszych czynników, wpływających na sytuację na rynkach finansowych, należą czynniki fundamentalne, czyli wyniki spółek oraz kondycja gospodarki oraz przepływy kapitału. Te ostatnie nie zawsze podążają za fundamentami, zależą bowiem od wielu różnych czynników. Wszystko wskazuje na to, że na warszawskiej giełdzie od pewnego czasu mamy do czynienia z dominacją przepływów nad fundamentami i prawdopodobnie jeszcze przez jakiś czas taki stan rzeczy będzie się utrzymywał W różnych segmentach naszego rynku ma on różne konsekwencje. Od kilku tygodni z napływu kapitału zagranicznego korzystają największe polskie spółki i to mimo pogarszającego się nastawienia do rynków wschodzących. Prawdopodobnie to efekt przetasowań w portfelach globalnych funduszy, związanych za awansem GPW do grupy rynków rozwiniętych przez FTSE Russell oraz zakwalifikowaniem kilku dużych firm do indeksu Stoxx Europe 600. Te „manewry” potrwają prawie do końca września i wiele wskazuje na to, że będą mieć pozytywny wpływ na zachowanie się WIG20.
Gorzej wygląda sytuacja w segmencie małych i średnich spółek, skazanym na aktywność rodzimego kapitału, który do zakupów akcji się nie garnie. Mimo w większości nienajgorszych wyników finansowych i coraz bardziej atrakcyjnie wyglądających wycen, papiery tracą na wartości, głównie wskutek podaży za strony funduszy inwestycyjnych oraz emerytalnych. Choć ostatecznie dobre fundamenty powinny mieć decydujące znaczenie dla sytuacji w tym segmencie rynku, to negatywne konsekwencje odpływu kapitału mogą być jeszcze odczuwalne. W tym przypadku dużą szansą jest uruchomienie Pracowniczych Planów Kapitałowych, które mają zacząć działać od lipca przyszłego roku. Choć prawdopodobnie kapitałowej siły zaczną nabierać dopiero po pewnym czasie, to jednak pozytywne oddziaływanie samej świadomości ich działania, powinno wyraźnie pomóc notowaniom małych i średnich firm i takie zjawisko może się pojawić znacznie wcześniej. Dla długoterminowo nastawionych inwestorów może to być szansa na korzystne zakupy.