Środowe posiedzenie rezerwy federalnej nie przyniosło nic nowego pod względem kolejnych decyzji wspierających amerykańską gospodarkę. Tych było wystarczająco dużo w wyniku poprzednich posiedzeń Fed. Ważna była jednak wyraźna deklaracja Jerome Powella, że polityka pieniężna w obecnym kształcie będzie prowadzona tak długo, dopóki nie będzie pewności, że gospodarka nie zacznie wracać do zdrowia, a bezrobocie nie obniży się do zadawalającego poziomu. Ta determinacja Fed wystarczyła do podtrzymania bardzo dobrych nastrojów na giełdach. W środę Dow Jones wzrósł o 2,2 proc., S&P500 o 2,7 proc., a Nasdaq Composite poszedł w górę o ponad 3,5 proc. Inwestorzy zupełnie zignorowali niepokojące dane makroekonomiczne, z których wynikało, że w pierwszym kwartale amerykańska gospodarka skurczyła się aż o 4,8 proc., choć będący konsekwencją epidemii koronawirusa lockdown doprowadził do zahamowania aktywności zaledwie w ostatnim tygodniu marca. Przygnębiające wrażenie robi gigantyczny wzrost bezrobocia w bardzo krótkim czasie, a spadek o 7,6 proc. konsumpcji, czyli głównego czynnika odpowiedzialnego za koniunkturę w USA, dopełnia pesymistycznego obrazu. Wiara w Fed jest jednak znacznie silniejsza niż obawy przed recesją. Inwestorzy pamiętają, że nawet jeśli polityka pieniężna, polegająca na pompowaniu mas taniego pieniądza nie ożywi w krótkim czasie gospodarki, to jest w stanie natychmiast ożywić rynki finansowe. I tak właśnie dzieje się od ponad miesiąca. S&P500 wzrósł w tym czasie o ponad 30 proc., po załamaniu, porównywalnym do tego z lat 2008-2009.
Dla nas istotne jest także to, że na poprawę nastrojów na świecie w adekwatny sposób reagują indeksy warszawskiego parkietu. Po trwającej przez większą część kwietnia stagnacji, WIG20 w ostatnich dniach ruszył odważniej w górę, wysyłając optymistyczny sygnał techniczny. Co więcej, podobna sytuacja ma miejsce w segmencie małych i średnich spółek, co może świadczyć o aktywizacji kapitały rodzimych inwestorów indywidualnych.