Pierwsze reakcje rynków finansowych po grudniowym posiedzeniu Fed trudno uznać za optymistyczny sygnał, w szczególności dla posiadaczy akcji. Indeksy na Wall Street poszły wyraźnie w dół, pogłębiając spadkową korektę, trwającą od początku października. Skala zniżki jest już naprawdę pokaźna i budzi obawy o dalsze losy hossy. Deklaracje rezerwy federalnej może nie były aż tak gołębie, jak się tego spodziewano, ale jednak oficjalne prognozy przyszłej wysokości stóp procentowych, zaprezentowane przedstawicieli tego gremium zostały obniżone. Do niedawna zakładały one trzy podwyżki w 2019 r., a obecnie na razie w planach są dwie. W połączeniu z wcześniejszymi sugestiami Jerome Powella, który mówił że Fed w swych decyzjach będzie bardziej kierował się bieżącymi danymi z amerykańskiej gospodarki, daje to nadzieję, że podwyżek stóp procentowych w USA będzie jeszcze mniej. Wszak prognozy dla amerykańskiej gospodarki nie są optymistyczne i choć nie zakładają recesji, to jednak najbliższe trzy lata mają przynieść wyraźne obniżenie się dynamiki wzrostu PKB. Gdyby ten scenariusz zaczął się sprawdzać, trudno byłoby się spodziewać dalszego zaostrzania polityki pieniężnej, które mogłoby jeszcze bardziej hamować aktywność gospodarczą. Wydaje się, że silne spadki na giełdach to nie tyle skutek zbyt mało gołębiego podejścia Fed, lecz obaw o kondycję amerykańskiej gospodarki. Trudno było oczekiwać, że rezerwa federalna w ciągu kilku miesięcy diametralnie zmieni kurs i zakomunikuje powstrzymanie się od zaostrzania swej polityki, ale pierwszy krok w tym kierunku został zrobiony. Można oczekiwać, że rynki w nieco dłuższej perspektywie to dostrzegą i docenią. Dość wyraźne sygnały tego typu płyną z zachowania się dolara, który od środy zdecydowanie słabnie. To optymistyczna przesłanka dla optymizmu na rynkach wschodzących, w tym na warszawskim parkiecie.