Na spory, sięgający niemal 1 proc., spadek indeksu dolara z minionego piątku wskaźnik giełd rynków wschodzących zareagował zwyżką o 1,3 proc. i osiągnięciem poziomu najwyższego od października ubiegłego roku. A stąd już blisko do ewentualnego ataku na kolejne poziomy oporu z września 2018 r. Ujemna korelacja między MSCI Emerging Markets a siłą dolara ponownie staje się bardzo wyraźnie widoczna. Biorąc pod uwagę fakt, że amerykańska waluta ma jeszcze pewien potencjał spadkowy, można zakładać kontynuację dobrej koniunktury na rynkach wschodzących, a więc także na warszawskim parkiecie. Niedawne wyjście WIG20 powyżej 2400 punktów, czyli do poziomu najwyższego od lutego ubiegłego roku, nie było więc zdarzeniem przypadkowym, ani jednorazowym.
Główną, ale niejedyną wskazówką w kwestii dolara są oczywiście deklaracje i działania Fed, te zaś determinowane będą przez perspektywy amerykańskiej gospodarki, na co rezerwa federalna ostatnio wyraźnie zwrócił uwagę. Choć komunikat był jasny, to jednak rynki będą oczekiwały jego potwierdzenia w trakcie regularnych posiedzeń Fed. Nie oznacza to, że wszystko będzie można łatwo odczytać i przewidzieć. Wręcz przeciwnie, nawet obecnie wśród uczestników rynku nie ma jednomyślności, czy następnym ruchem w polityce pieniężnej będzie podwyżka, czy może obniżka stóp procentowych. Jednak najważniejsza jest ogólna zmiana nastawienia Fed, czyli rezygnacja z „żelaznej” konsekwencji w zaostrzaniu warunków monetarnych.