Giełdowe złote myśli z reguły nie dają jednoznacznych wskazówek. Z jednej strony mamy zasadę „kupuj, gdy leje się krew”, z drugiej zaś ostrzeżenie przed łapaniem spadających noży. Każdy inwestor kieruje się własnymi przekonaniami, oceną sytuacji i jej perspektyw oraz tolerancją na poziom ryzyka. Obecnie sytuacja nie tylko na giełdach akcji, ale także na większości pozostałych segmentów rynku finansowego jest zła i zdecydowanie możemy mówić o fazie lejącej się krwi, czy mówiąc łagodniej, o wyraźnych oznakach bessy i to pod każdą szerokością geograficzną. S&P500 od początku roku traci ponad 22 proc., MSCI Emerging Markets zniżkuje o 26 proc. a nasz WIG20 aż o 37 proc. Dla posiadaczy akcji sytuacja jest więc bardzo trudna. Jeśli do tej pory nie ograniczył swej ekspozycji, raczej powinien przeczekać ten trudny czas, choć wszystko zależy od jego strategii, horyzontu i wspomnianej tolerancji ryzyka. Ci szczęśliwcy, którzy dysponują wolnym kapitałem mają dylemat polegający na ocenie czy już wystarczająco dużo krwi polało się na rynkach, że warto zacząć łapać spadające noże, czyli podkupować taniejące akcje. W krótszym horyzoncie można sądzić, że indeksy na Wall Street są blisko poziomów wsparcia, a prawdopodobieństwo testowania covidowych dołków jest bardzo niewielkie. Trochę podobnie jest w przypadku indeksu rynków wschodzących. Nasz indeks największych spółek znajduje się w znacznie gorszej sytuacji. Od początku roku zachowuje się zdecydowanie słabiej niż wspomniane wskaźniki. Ta względna słabość paradoksalnie może też stanowić szanse na potencjalnie wyższe zyski. Istotna też jest ocena relacji między potencjalnym zyskiem a ryzykiem. WIG20 znajduje się o zaledwie 9 proc. od dołka z apogeum pandemicznej paniki. Dojście do tego poziomu jest całkiem możliwe, ale też odbicie od niego może być dynamiczne, a przynajmniej częściowe zniwelowanie względnej słabości bardzo prawdopodobne. Bardzo ciekawe jest też spojrzenie na nasz rynek z punktu widzenia inwestora zagranicznego. WIG20 w ujęciu dolarowym od początku roku traci już 48 proc. Tak znacząca przecena w każdej chwili może skłonić zagranicznych kapitał do większego zaangażowania. Nawet jeśli będzie miało ono charakter krótkoterminowy, da szanse na zyski z podłączenia się do tego ewentualnego ruchu w górę. Perspektywy zarówno polskiej, jak i światowej gospodarki na najbliższe lata nie są różowe, ale też nie zakładają recesji. Tak więc podstawy fundamentalne nie wiążą się z większym zagrożeniem dla rynku akcji w średnim, a tym bardziej dłuższym horyzoncie.