Na giełdach akcji nadal trwa dobra passa, mimo chwilowych niewielkich wahań. Indeksy głównych światowych parkietów biją rekordy lub są tego bliskie. Ostatnie dni przynoszą za to większe zmiany na rynku walutowym i długu. Wbrew naszym oczekiwaniom, lipcowe posiedzenia Fed i EBC, a w szczególności wypowiedzi szefów tych instytucji nie dały wskazówek w kwestii dalszego rozwoju sytuacji. Nie ułatwia im tego ani obserwacja zjawisk inflacyjnych, ani stanu i perspektyw gospodarczych. Zarówno Jerome Powell, jak i Christine Lagarde, nie przesądzają niczego, co pomogłoby przewidzieć dalszą ścieżkę polityki pieniężnej, stwierdzając, że ich decyzje będą zależeć od napływających danych, co jest podejściem racjonalnym i dość oczywistym. Inflacja zaczyna słabnąć, ale niekt nie jest w stanie przewidzieć, czy to zjawisko trwałe. Podkreślał to szef Fed, mówiąc, że jeden pozytywny odczyt to za mało, by zmieniać nastawienie. W dodatku, mimo obaw, najnowsze dane z amerykańskiej gospodarki były nadspodziewanie dobre, w tym także te dotyczące rynku pracy. To sprawia, że spodziewane przez część inwestorów zakończenie cyklu zaostrzania polityki pieniężnej, a także oczekiwane w nie tak dalekiej perspektywie obniżki stóp procentowych wcale nie są takie pewne. W dodatku z jednej strony oficjalne prognozy dotyczące poprawy koniunktury zderzają się z pojawiającymi się obawami o recesję, a pesymiści mają argumenty, których nie można lekceważyć. Z kolei pogorszenie się sytuacji w gospodarkach strefy euro, a szczególnie w Niemczech, w połączeniu z niekorzystnymi prognozami na przyszłość zdaje się wyraźnie zmiękczać zdecydowanie jastrzębie do niedawna nastawienie EBC. Między innymi zestawienie tych obserwacji spowodowało silną zmianę sytuacji na rynku walutowym, czyli dynamiczne umocnienie się dolara, jednocześnie mocny wzrost rentowności amerykańskich obligacji skarbowych. Prawdopodobnie czeka nas okres zwiększonej niepewności, a potwierdzeniem tej tezy może być mała zmienność notowań na giełdach.