Warszawski Indeks Giełdowy urósł w styczniu o 9,8% i skończył miesiąc na poziomie 87,3 tys. punktów, co oznacza, że od majowego szczytu wszechczasów dzieli go ok. 2,3 tysiące punktów (2,6%). Od listopadowego „dołka” WIG odrobił już 15%. Nie trzeba nikogo przekonywać, że zarówno za wcześniejszymi spadkami i słabością naszej giełdy w zasadzie do końca listopada, jak obecnymi wzrostami stoi kapitał zagraniczny. Styczniowy rajd warszawskiej giełdy połączony był z jednej strony z aprecjacją złotówki (od początku roku zyskała do dolara 1,5%, a w stosunku do EUR jest najsilniejsza od początku 2018), z drugiej napływ kapitału widać było na większości rynków wschodzących (patrząc na indeksy sektorowe MSCI, w ujęciu dolarowym, Emerging Markets Europe ze wzrostem na poziomie 7,6% od początku roku ustępuje tylko rynkom wchodzącym Ameryki Łacińskiej). Dodatkowym argumentem za zagraniczną proweniencją inwestowanego kapitału jest rozkład wzrostów w Warszawie. W styczniu najsilniej rosły największe spółki (WIG20 + 11%), nieco słabiej średnie (mWIG40 +8%), a małe jeszcze o połowę mniej (sWIG80 +4,4%). Warto też zauważyć, że nawet relatywnie słabo rosnący indeks naszych najmniejszych spółek rósł zdecydowanie szybciej niż indeksy amerykańskie (S&P w styczniu +2,7%). Jednocześnie ubiegły tydzień był w Warszawie szóstym tygodniem wzrostu WIG pod rząd, co w ostatnich latach nie zdarzało się zbyt często. W ostatnich latach miało to miejsce pod koniec roku 2023, na przełomie października i listopada 2022 i w maju 2021. Co ciekawe, dłuższy niż 6-tygodniowy okres nieprzerwanych wzrostów WIG miał miejsce ostatnio aż 4 lata temu – na przełomie 2020 i -2021 roku. Jeżeli chodzi o miesięczne wzrosty na poziomie 9% i więcej, to o ile nie było takiego miesiąca w roku 2024, to już w latach 2021-2023 takie miesiące były. Co ciekawe, każdorazowo WIG 20 rósł wtedy zdecydowanie mocniej niż WIG, co dobitnie wskazuje na podobnych do obecnych inicjatorów wzrostu.
Nasuwa się pytanie, czy bazując na historycznych obserwacjach można próbować wyciągnąć jakieś wnioski co do możliwego kierunku ruchu naszej giełdy w najbliższych tygodniach i miesiącach. Tak szybki wzrost indeksów w naturalny sposób prowokuje chęć odreagowania i realizacji zysków na mocno wykupionym rynku, co zwiększa ryzyko korekty. Wskazane, historyczne porównania: zarówno długości jak i siły zwyżek, nie potwierdzają ruchu korekcyjnego w kolejnych tygodniach czy miesiącach. Po silnych miesięcznych wzrostach na GPW, jedynie w czerwcu 2021 mieliśmy symboliczną korektę, a później następowały kolejne miesiące wzrostów. Z kolei zarówno w roku 2022 jak i 2023, późniejsze przynajmniej 2 miesiące przynosiły zwyżki. Jeżeli patrzymy na ilość tygodni bez korekty, to po 6 tygodniach wzrostów i krótkiej i płytkiej korekcie, rynek ponownie wracał do zwyżek.
Czy i tym razem będzie podobnie. Uważam, że jest to bardzo prawdopodobne, a o sile naszej giełdy najlepiej świadczy przebieg sesji sprzed tygodnia, kiedy świat dowiedział się o konkurencie ChatGPT, czyli programie deepseek. Podczas gdy NASDAQ spadł tego dnia o 3%, a kapitalizacja NVIDII spadła o rekordowe 600 mld USD, Warszawski Indeks Giełdowy zanotował jedynie symboliczny spadek, a wzrost od najniższego poziomu do zamknięcia sesji wyniósł ponad 1000 punktów. Korekta może być płytka też dlatego, że przy tak szybkich wzrostach, jest wielu inwestorów, którzy „zostali w blokach” i czekają na nadarzającą się okazję, żeby akcji dokupić. O relatywnie niskim udziale akcji w portfelach funduszy inwestycyjnych, zdają się świadczyć choćby wyniki funduszy akcyjnych w styczniu. Średnia stopa zwrotu funduszy akcji polskich uniwersalnych, gdzie najczęściej benchmarkiem jest WIG wyniosła ok. 8,2% (za Analizy.pl, dane do 30 stycznia), czyli prawie 2% poniżej WIG.
Co do możliwych przyczyn potencjalnej korekty, to chyba z dużym prawdopodobieństwem można wskazać kolejne decyzje prezydenta USA. Cła ogłoszone w weekend kończą okres spokoju z którego tak bardzo ucieszyły się rynki po inauguracji 20 stycznia. Myślę, że niezależnie od dalszego ciągu historii p.t „CŁA”, inwestorzy przypomną sobie, że znakiem rozpoznawczym nowego lokatora Białego Domu jest nieprzewidywalność, a to zawsze powoduje wzrost zmienności, ryzyka i obniża – przynajmniej w krótkim terminie – potencjalne wyceny akcji.