W ubiegłym tygodniu Warszawski Indeks Giełdowy zyskał 0,2%, a od początku miesiąca stracił 0,07%. Za tym pozornie spokojnym obrazem, kryje się emocjonujący tydzień, który zdecydowanie lepiej się zakończył niż rozpoczął. Był to tydzień, w którym inwestorzy gwałtownie przypomnieli sobie, że za naszą wschodnią granicą trwa wojna, a zanim nastanie obiecany przez Donalda Trumpa pokój, a przynajmniej trwałe zawieszenie broni, całkiem możliwa jest jej dalsza eskalacja. Ale po kolei. W poprzednią niedzielę dowiedzieliśmy się , że Prezydent Biden dał Ukrainie zielone światło na użycie przeciwko celom na terytorium Rosji amerykańskich rakiet ATACMS. We wtorek, 19 listopada, Ukraina użyła kilku pocisków do ataku na skład amunicji w obwodzie briańskim, a Rosja zmieniła swoją doktrynę użycia broni jądrowej. Reakcja giełd była natychmiastowa i im bliżej frontu tym silniejsza. W Warszawie, WIG20 po kilku godzinach handlu tracił 4,8%, schodząc wyraźnie poniżej 2.100 punktów (dla przypomnienia, do tej pory, styczniowy „dołek”, uznawany za silne wsparcie dla indeksu, wynosił ok. 2.160 punktów). Ostatecznie indeks naszych największych spółek skończył dzień ze spadkiem o 2,8%. Chwilową panikę widać było też we Frankfurcie i Paryżu, gdzie DAX i CAC40 traciły nawet po 2%, by pod koniec dnia, zgodnie spaść o 0,67%. Potwierdzeniem zagranicznej proweniencji spadków, było dużo spokojniejsze zachowanie naszych indeksów mniejszych spółek (np. sWIG80 stracił jedynie 1,16%). Od środy widać było na GPW konsekwentny nacisk strony popytowej. Dodatkowo, co warte zauważenia, bo ostatnio nie zdarzało się za często, pod koniec sesji każdorazowo nie było widać wzrostu podaży, a wręcz odwrotnie, zyskiwała strona zakupowa. Giełdy zachodnie nie przeszkadzały nam we wzrostach, chociaż nie przejawiały takiej ochoty do zakupów jak Warszawa. W Stanach Zjednoczonych zakończył się sezon wyników za III kwartał. Jak zwykle rynek wstrzymał oddech przed środową publikacją wyników Nvidii, po czym – gdy okazały się jak zwykle lepsze od oczekiwań – dość spokojnie je zignorował, a spółka zakończyła tydzień praktycznie na takim samym poziomie jak go rozpoczęła. Giełdy w Europie Zachodniej nie zareagowały na spadające i dodatkowo słabsze od prognoz wskaźniki PMI za listopad, a nasz rynek postanowił puścić w niepamięć czwartkowe fatalne dane o październikowej produkcji budowlano-montażowej, która spadła 9,6% r/r (przy prognozowanym spadku o 6,8%) i po raz kolejny rozczarowała analityków.