Przypadek Silicon Valley Bank przypomina, że czarne łabędzie wciąż krążą nad finansowym światem i mogą pojawić się w każdej chwili i nadlecieć z każdej strony, nawet tej najmniej spodziewanej. Z drugiej strony jednak słychać opinie, że tego wydarzenia można było się spodziewać, ale każdy jest mądry po fakcie, a po drugie pośrednio po raz drugi „winną” pojawienia się kryzysu finansowego na globalną skalę, można obarczyć politykę pieniężną amerykańskiej rezerwy federalnej. Oczywiście Fed ma swoje priorytety, ale powinien brać pod uwagę także konsekwencje swych działań w szerszym kontekście. Słuszność walki z największą od kilkudziesięciu lat inflacją nie podlega dyskusji. Z uznaniem trzeba również patrzeć na szybkość reakcji rezerwy federalnej w celu zapobieżenia wybuchowi kolejnego kryzysu finansowego. Pewne zdziwienie budzić może jedynie zróżnicowanie reakcji poszczególnych segmentów rynku na to, co działo się w ostatnich dniach. Szok i panika na Wall Street zostały szybko zneutralizowane. Potężna przecena, można zaryzykować stwierdzenie, że nieco przesadzona, przetoczyła się po parkietach naszego kontynentu, nie ograniczając się tylko do walorów sektora finansowego. Sięgające 3 proc. tąpnięcie indeksu giełdy niemieckiej, czy przekraczający 2,5 proc. spadek wskaźnika naszych największych firm trudno łączyć z sytuacją za oceanem. Ale z rynkiem się nie dyskutuje, tym bardziej, że wydarzenia z nieodległej przeszłości wciąż stanowią i ostrzeżenie i źródło lęku. Ucieczka przed ryzykiem, nawet potencjalnym, nie jest niczym nadzwyczajnym. Z drugiej strony, zawsze pojawia się pokusa korzystania z przeceny notowań akcji.