Na warszawskim parkiecie nastroje nadal nienajlepsze. Nasze indeksy nie nadążają za wskaźnikami giełd światowych, gdzie inwestorzy nie tylko widzą szanse na zyski, ale też z tych szans korzystają, mimo licznych zagrożeń i ostrzeżeń. Obawy o perspektywy globalnej gospodarki oraz losy amerykańsko-chińskiej wojny handlowej nie przeszkadzają aż tak bardzo angażować się na rynku akcji, a i obligacje skarbowe oraz złoto dają zarobić. Warunki do inwestowania, wbrew pozorom, wydają się więc sprzyjające, ale to zdaje się zupełnie nie przekonywać naszych graczy, preferujących najbardziej bezpieczne formy lokowania kapitału, coraz słabiej nadążające za rosnącą inflacją. Także kapitał zagraniczny ostatnio nie kwapi się do zaangażowania w polskie spółki. Z jego punktu widzenia nasz rynek jest nieatrakcyjny z dwóch powodów. Po pierwsze, jest rynkiem wschodzącym, a ta grupa aktywów nie jest obecnie „w modzie” i notuje systematyczny odpływ kapitału. Po drugie, nasze indeksy, w tym WIG20, zdominowane są przez spółki cykliczne, czyli wrażliwe na wahania koniunktury. Widać to szczególnie wyraźnie w przypadku akcji JSW, ale także KGHM i banków, które oprócz koniunktury mają problem z kredytami frankowymi. W przypadku mWIG40 także widoczna jest słabość firm przemysłowych oraz zależnych od eksportu.
Prognozy dla globalnej gospodarki wciąż idą w dół, więc cykliczność nie będzie sprzymierzeńcem warszawskiego parkietu, mimo że pod względem perspektyw polska gospodarka zdecydowanie się wyróżnia. Zmiana nastawienia kapitału do emerging markets jest sporą niewiadomą, a powodzenie bezpiecznych aktywów raczej nie wróży w tym względzie pozytywnego zwrotu. To wszystko jednak nie oznacza, że nie ma szans na zyski. Za możliwością ich osiągnięcia przemawia sezonowość, dość wyraźnie widoczna na rynku akcji. Bardziej odważni inwestorzy mogą pokusić się o wykorzystanie najbliższych tygodni na przygotowanie się do efektu halloween, rajdu Świętego Mikołaja i efektu stycznia. W tym kontekście zapóźnienie indeksów warszawskiego parkietu względem światowych giełd może okazać się dodatkowym atutem. Takie, z natury rzeczy krótkoterminowe podejście, może jednak okazać się efektywne także w nieco dłuższym horyzoncie. Wskazuje na to najnowsza prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego, która mimo ogólnego pesymizmu, zakłada lekką poprawę światowej koniunktury w przyszłym roku. Choć taki scenariusz jest obarczony pewnym ryzykiem, to jednak ma szansę się sprawdzić. Gospodarka niemiecka zdaje się właśnie osiągać cykliczny dołek, więc można liczyć na choćby przejściowe odbicie. Walczący o reelekcję Donald Trump będzie się starał wesprzeć amerykańską gospodarkę lub przynajmniej przestać budzić niepokój swoimi pomysłami. Spowolnieniu starają się zapobiec główne banki centralne świata, a coraz bardziej prawdopodobna staje się również stymulacja fiskalne, o której mówi się już nawet w niechętnych tego typu działaniom Niemczech. Nawet słabe oznaki poprawy koniunktury mogą być w stanie, w połączeniu z pozostałymi wspomnianymi czynnikami, zdecydowanie wpłynąć na przedłużenie dobrej passy na giełdach, z czego powinna skorzystać także Warszawa.