Ostatnie dni przyniosły zdecydowany wzrost zmienności na rynkach finansowych. Ta zmienność jest pochodną ponownego nasilenia obaw i niepewności, związanych z pandemią koronawirusa i jej konsekwencji dla globalnej gospodarki. Sielankowa atmosfera, dominująca jeszcze do połowy ubiegłego tygodnia, uległa radykalnej zmianie i przekształciła się w paniczną wyprzedaż akcji w miniony czwartek, gdy indeksy na Wall Street zniżkowały po 6-7 proc. W ślad za nimi poszły wskaźniki większości światowych parkietów. Strach jednak dość szybko minął i nastroje zaczęły się poprawiać. W obecnych czasach takie wahania nie powinny specjalnie dziwić. Nie da się przecież przewidzieć przebiegu pandemii, a dane makroekonomiczne to straszą potężną zapaścią, by po chwili wzbudzać nadzieję, że nie będzie tak źle i szybko powrócimy do normalności. Z taką huśtawką nastrojów prawdopodobnie będziemy musieli się mierzyć przynajmniej do jesieni. Na związanej z tym zmienności notowań korzystać mogą nie tylko gracze nastawieni na krótkoterminowe spekulacyjne transakcje, ale także, a może przede wszystkim inwestorzy kierujący się przemyślanymi, racjonalnymi strategiami o horyzoncie przynajmniej średnioterminowym.
Do aktywności na rynku ryzykownych aktywów i stosowania bardziej agresywnych strategii skłaniają co najmniej trzy przesłanki. Po pierwsze, w sferze fundamentalnej, czyli gospodarki i wyników firm, prawdopodobnie najgorsze mamy już za sobą, a w każdym razie dołek jest już blisko. Po drugie, niemal wszystkie banki centralne prowadzą niespotykanie ekspansywną politykę pieniężną, mającą na celu wsparcie zarówno gospodarki, jak i rynków finansowych. Kierują się przy tym nie tylko tradycyjnymi, choć niestandardowymi narzędziami, ale przystępują do bezpośrednich zakupów instrumentów finansowych, takich jak choćby obligacje firm. Przoduje w tym od dawna bank Japonii, a dołącza do niego ostatnio amerykańska rezerwa federalna. Już tylko krok dzieli nas od bezpośredniego kupowania akcji spółek przez władze monetarne. O zakupach obligacji firm i akcji, mówi się coraz głośniej także u nas. A skoro popyt na tego typu papiery wspierać będą mające nieograniczone możliwości banki centralne, to indywidualni inwestorzy nie muszą się bać. Po trzecie wreszcie, polityka zerowych stóp procentowych przy jednoczesnym utrzymywaniu się wysokiej inflacji, zniechęca do korzystania z najbardziej bezpiecznych form oszczędzania, czyli lokat bankowych i obligacji skarbowych, kierując kapitał na rynek akcji. Tendencja ta jest już wyraźnie widoczna w naszych warunkach.