Po krótkiej i niezbyt groźnej zadyszce, indeksy warszawskiego parkietu wracają do trendu wzrostowego, a część z nich kontynuuje bicie historycznych rekordów (WIG i mIG40). W przypadku WIG20 mamy do czynienia z rekordem hossy i osiągnięciem poziomu najwyższego od 2008 r., a jednocześnie psychologicznej wartości 3000 punktów. Co prawda nie udało się go utrzymać do końca sesji, ale dobre wrażenie i optymizm pozostały. Jednocześnie pozostaje cień obawy, że jeśli byki nie dadzą rady tego symbolicznego poziomu przekroczyć w najbliższym czasie i utrzymać dłużej, bardziej prawdopodobny stanie się scenariusz korekty. Korekty, która zresztą nie byłaby ani niczym dziwnym, ani tym bardziej groźnym, z punktu widzenia długoterminowej tendencji. Można mówić o sukcesie, ale trzeba też pamiętać, że do pełni szczęścia, czyli rekordu wszechczasów indeksowi największych spółek brakuje jeszcze ponad 900 punktów. Osiągnięcie tego celu wymagałoby więc wzrostu o około 30 proc. i nie ma co ukrywać, że jest to w najbliższej perspektywie mało realne, szczególnie biorąc pod uwagę skalę dotychczasowej zwyżki indeksu (36 proc. od początku roku, a w takcie całej trwającej od października 2022 r. hossy skok o ponad 120 proc.). Na razie musimy zadowolić się rekordami WIG i mWIG40, a to przecież niemało. Impulsem do korekty może stać się ewentualne rozczarowanie wynikami rozmów prezydentów Rosji i USA w kwestii Ukrainy. Dziś mija termin ultimatum, które Donald Trump postawił Putinowi żądając zawieszenia działań wojennych i grożąc surowymi sankcjami i nałożeniem ceł na kraje handlujące z Rosją. Dość mgliście rysują się perspektywy zapowiedzianych na najbliższe dni rozmów prezydentów Rosji i USA. Putin zdaje się być nieprzejednany i stawia warunki trudne do przyjęcia, zaś Trump jest coraz bardziej zniecierpliwiony przedłużającym się impasem i kontynuacją działań wojennych.