Indeks naszych największych spółek z uporem godnym lepszej sprawy wciąż trzyma się w okolicach 2000 punktów, nie mogąc zdecydować się na odważniejszy ruch w którąkolwiek stronę. Czynników skłaniających inwestorów do ostrożności jest kilka. Wydaje się, że nie została wykorzystana sprzyjająca sytuacja na rynku walutowym. Przez większą część mijającego miesiąca złoty się umacniał, ale w ostatnich dniach tendencja ta została zahamowana i jesteśmy w fazie jej korygowania. Mimo optymistycznych informacji, zarówno dotyczących walki z pandemią, jak i odradzania się gospodarki oraz dobrych w większości wyników finansowych spółek, na Wall Street wzrostowy impet także wyraźnie opadł. Narastają za to obawy związane z wysokimi wycenami oraz przegrzaniem koniunktury, grożące spadkową korektą. A w czasie, gdy na wiodącej światowej giełdzie nastroje ulegną pogorszeniu, trudno będzie liczyć na hossę na parkietach „peryferyjnych”, w tym na naszym. Wreszcie, choć nie jest to argument największego kalibru, zbliża się maj, a więc okres tradycyjnie nie sprzyjający rynkowi akcji. Dla części graczy może to mieć wpływ co najmniej zniechęcający do zwiększania zaangażowania.
Oznaki zniechęcenia widać też w naszym segmencie małych i średnich firm, który w tym roku zachowywał się bardzo dobrze. Oba indeksy idą w górę ale mniej dynamicznie niż poprzednio, a malejące obroty nie wróżą najlepiej. W przypadku WIG20 widać wyraźne zróżnicowanie w poszczególnych segmentach. O ile przez większą część ubiegłego roku indeksowi wydatnie pomagały zwyżki notowań akcji Allegro i CD Projektu, o tyle od kilku miesięcy stanowią dla niego poważne obciążenie. Przeciwwagą są spółki cykliczne, głównie przedstawiciele branży energetycznej i surowcowej, ale to za mało, by popchnąć indeks mocnie w górę. Samo spojrzenie na WIG20 nie powinno jednak zniechęcać, gdyż z łatwością z jego składu można wyłuskać spółki znajdujące się w silnym trendzie wzrostowym.